XI Niedziela Zwykła, Rok A
Jezus widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce niemające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo”.
Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszelkie choroby i wszelkie słabości.
A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził.
Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania: „Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: »Bliskie już jest królestwo niebieskie«. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie”.
KOMENTARZ
Jezus widział, że Jego słuchacze są bardzo samotni.
Poszukują oparcia i nie znajdują go w nikim. Poszukiwanie miłości doprowadza
człowieka na skraj pustyni nienawiści, dopóki nie zrozumie, że żaden człowiek
nie wypełni jego pustki. Pełnią jest tylko Bóg! On jest opieką, troską,
ramionami.
Izrael spotkał się z Bogiem na pustyni. Nie tylko
dlatego, że trzeba wszystko porzucić, by dojrzeć miłość Boga, ale również
dlatego, że Bóg chciał uświadomić człowiekowi jego sytuację: opuszczenie,
znękanie, rozdarcie wewnętrzne. Tak jest z nami dopóki nie otworzymy oczu, by
zobaczyć, że Boże oczy nigdy nie są zamknięte na nas. My jesteśmy tymi
znękanymi przez uczucia i rozszarpanymi w sercu. Złupieni przez siły mroku,
niemający sił do stania o własnych nogach, jak mówi List do Rzymian: bezsilni i
żyjący jak wrogowie Boga! Bóg to widzi, ale czy my potrafimy dostrzec to w
sobie?
Ewangelia nie tylko objawia miłość Boga, ale także
prawdę o człowieku. Szukamy miłości wszędzie, tylko nie w Bogu. Jak powiedział
św. Jan od Krzyża, szukamy niczego w niczym! Mimo tego, że porzuciliśmy Boga,
On nas kocha. Wyprowadza z pustyni do ziemi obiecanej, zachowuje od karzącego
gniewu.
Najbardziej zdumiewa to, że Jezus, pragnąc zaradzić
ludzkiej nędzy, powołał Apostołów – robotników żniwa, udzielając im władzy nad
duchami nieczystymi, nad wszelkimi chorobami i słabościami. W Biblii obraz żniw
to często symbol końca świata! Apostołowie mieli obowiązek wyganiać złe duchy.
Niewielu jest takich, którzy są wierni temu powołaniu. Wielu nawet zwątpiło w
istnienie demonów, uważając ich obecność w Biblii za „gatunek literacki”. W
jaki sposób Apostołowie mieli wyganiać złe duchy? Przez głoszenie czułości
Boga! Człowiek potrzebuje miłości i czułości, ale nie sięga po nią tam, gdzie
ona naprawdę na niego czeka, nie sięga po ramiona Boga. Każde inne ramiona,
tylko nie Boga! Tak, niestety, myślimy i dlatego oplatają nas swymi ramionami
demony. Ludzie nie potrzebują psychologów, którzy wytłumaczą im ich pustkę i
samotność. Potrzebują czułości i miłości. I tylko Bóg może ich nasycić. Kto
jednak uwierzy, że Bóg ma więcej ciepła niż najczulsza matka? Kto uwierzy, że u
źródeł ludzkiego zagubienia jest zawsze brak miłości i czułości? Kto uwierzy,
że właśnie po to Jezus wysłał Apostołów, aby głosili tę czułość, udostępniali
ją w sakramentach, wskazywali w rozmowach, by namaszczali olejem w taki sposób,
by namaszczeni czuli łagodne dotknięcie Ducha, kojące i leczące?
Robimy
wszystko, by nie czuć samotności. A jednak to, co robimy, pogłębia naszą
samotność. Samotność budzi potrzebę zbliżenia się do kogoś. Tracimy dystans i
wolność, tracimy siebie dla kogoś, wreszcie tracimy kogoś! To nie jest wyjście
z samotności, tylko zatracenie. Bóg potrafi kochać w tak doskonały sposób, że
nawet ktoś, kto zwątpił w to, że może być kochany, nie zostanie przez Niego
porzucony.