XII Niedziela Zwykła, ROK B
TEKST SŁOWA BOŻEGO
Gdy zapadł wieczór owego dnia, Jezus rzekł do swoich uczniów:
„Przeprawmy się na drugą stronę”. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali,
tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim.
Naraz zerwał
się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała.
On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do
Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał,
rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: „Milcz, ucisz się”. Wicher się
uspokoił i nastała głęboka cisza.
Wtedy rzekł do nich: „Czemu tak
bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Oni zlękli się bardzo i
mówili jeden do drugiego: „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i
jezioro są Mu posłuszne?”
Mk 4,35-41
Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź się już napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: „Milcz, ucisz się”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.
Wtedy rzekł do nich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”
KOMENTARZ
Prorocy starotestamentowi dość często zapowiadali
nadejście Dnia Pańskiego. Ów dzień miał być dniem objawienia się Boga, Jego
bezpośredniej interwencji w dzieje ludzkości, która miała wszystko uporządkować
i ponaprawiać to, co my popsuliśmy. Ludzie Starego Testamentu wyobrażali sobie
to fizycznie jako konkretny dzień i to zazwyczaj dzień, w którym będziemy się
bać. Tymczasem okazało się – jak to niejednokrotnie bywa – że zamysły Boga znacznie
się różnią od tego, co my sobie wyobrażamy. Dzień Pana rzeczywiście nadszedł –
wraz z nadejściem Jezusa. Jednakowoż okazało się, że nie jest to fizycznie
jeden ludzki dzień. Od przyjścia Jezusa skończyła się dla nas noc grzechu i
śmierci – zajaśniało nam światło wolności i życia, prowadzące nas do Ojca i
Jego Miłości. Wszyscy żyjemy w tym Dniu – kiedy Jezus jest pośród nas, na łodzi
naszego życia, kiedy jest dla nas Światłem przez swoje Słowo, przez wyjaśnienie
które nam daje, przez swoje głoszenie i swoją naukę. Kiedy nas karmi samym
sobą, napełnia swoim Życiem i swoją Miłością. Natomiast my powinniśmy
przyjmować i dać się prowadzić – krok po kroku, przez kolejne chwile Dnia, aż
dojdziemy do Domu i przeprawimy się na drugą stronę.
Tkwi we mnie ogromne przekonanie, że istnieje
głębokie powiązanie pomiędzy Dniem Pana, który trwa od przyjścia Jezusa, a
konkretnym naszym dniem, tym dzisiejszym. Syn Boży wcielił się w konkretnego
Człowieka – Jezusa z Nazaretu – tak Jego Dzień „wciela się” w konkretny dzień naszego
życia. Kiedy dzisiaj się obudziliśmy i otworzyliśmy oczy, to zajaśniało dla nas
Światło Pana – On stanął przy nas, wszedł do łodzi naszego życia i chce być ze nami
cały czas. Wszystko co mamy, to tu i teraz. Nasz Pan nie podlega czasowi – czas
jest Jego dziełem. I to właśnie w tym momencie – nie kiedyś, nie potem, nie
wcześniej, ale właśnie teraz możemy spotkać naszego Pana. I to jest jedyny
sposób na to, by Go doświadczać. On nie należy do historii ani do przyszłości, jest
w nieustannym Teraz.
Zwróćmy uwagę, co robi zły duch? Ciągle nas
prowokuje do życia przeszłością albo przyszłością. Proszę choćby przyjrzeć się naszej
modlitwie: czego zazwyczaj dotyczą rozproszenia? Właśnie tego, co się wydarzyło
albo co się zdarzy. Wszystko po to, żebyśmy nie mogli być teraz z naszym Panem.
A sedno naszej modlitwy powinno być w tym, żeby zanurzyć się w tu i teraz z
Jezusem, doświadczyć Go w swoim własnym sercu. To właśnie w naszym dzisiaj realizuje
się Dzień Pana, kiedy mogę Go słuchać, kiedy On mi wszystko wyjaśnia, kiedy
mnie obdarowuje i kiedy mnie prowadzi. To nie należy, ani do przeszłości, ani
do przyszłości, to wszystko jest teraz i jest wszystkim, co mam w tej chwili.
Pojawia się pytanie: czy to znaczy, że nie mamy nic
wspominać i niczego się nie spodziewać? Otóż, nie. Wspominanie rozumiane jako
przeżywanie dzieł naszego Pana jest jednym z fundamentów naszego życia
chrześcijańskiego. Tak się dzieje podczas Mszy Świętej kiedy przeżywamy Jego
Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie. Wchodząc w moim teraz w Jego teraz, spotykam
Go i mogę Mu towarzyszyć. To jest wielka tajemnica naszej wiary, że w naszym
ludzkim teraz, kiedy je złączymy z Teraz Boga, doświadczamy wszystko co Bóg dla
nas uczynił – ale spotykamy też wszystko, cokolwiek się spodziewamy.
To jest właśnie nauka dzisiejszej Ewangelii: uczniom
brakło wiary w to, że Pan jest teraz z Nimi. A On wchodzi ze swoim wielkim
Teraz w nasze małe teraz, dopóki nie zostaniemy zbawieni. Jednak żeby naprawdę
rozumieć obecność Pana z nami, musimy przestać myśleć, że dopiero coś się
wydarzy, że Jezus dopiero do nas przyjdzie i coś zrobi. On jest z nami teraz –
wszystko dokonuje się w tym momencie. To właśnie w całej naszej przeprawie
przez życie, On jest z nami. Tylko musimy wreszcie mocno w to uwierzyć!
Jego zanurzenie się w nasze życie, codzienność jest naszą
nadzieją, mocą, szczęściem i radością. Niezależnie od tego, jaki kształt ma to nasze
teraz, jedno jest najważniejsze: nasz Pan jest z nami. Dla Jezusa nie było
ważne, czy wiwatują na Jego cześć, czy Go krzyżują – istotne było dla Niego,
żeby właśnie teraz trwać w jedności z Ojcem. Jedyne co my możemy zrobić, to
skupić się na naszym dzisiaj, żeby Go konkretnie spotkać i dać się Mu poprowadzić.
Jutrzejszy dzień będzie miał dosyć swojej biedy. On chce działać w nas i przez
nas. Jakże nam jednak brak wiary w to, że to właśnie teraz wszystko się
dokonuje – nie kiedyś, nie potem. A przecież Jezus nigdy nas nie opuszcza tylko
czuwa przy każdym z nas, nie zapominajmy o tym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz