BOŻE NARODZENIE 2014
Mamy trochę taką tendencję do sentymentalnego
przeżywania Świąt Bożego Narodzenia: bo to Dzieciątko w żłóbku takie słodkie,
stajenka i zwierzątka, Maryja z Józefem, pasterze, Trzej Królowie... Tak się
ckliwie robi jak na to wszystko patrzymy... I może właśnie dlatego warto
przeczytać początek Ewangelii według św. Jana, który proponuje nam bardziej
ambitne przeżywanie Świąt Bożego Narodzenia. Apostoł nie mówi o żłóbku i
leżącym w nim Dzieciątku, nie mówi o Józefie i Maryi, o wołku i osiołku, o
pasterzach i Aniołach, o Trzech Królach. Nawet w sumie nie mówi wprost o
narodzeniu, wzywa nas, żebyśmy wznieśli się ponad ckliwo-sentymentalny poziom
przeżywania Świąt i zapytali się, kim jest Dziecko urodzone w Betlejem i co
właściwie oznaczają Jego narodziny dla nas?
Święty Jan pokazuje przede wszystkim, że to, co
stało się w Betlejem, to sposób, w jaki Bóg komunikuje się z nami. Jakkolwiek
do tego podejść, słowa są nam potrzebne do komunikacji. W słowa potrafimy
włożyć nawet jakąś część siebie – na przykład swoje emocje. Słowa wywierają na
nas wpływ, potrafią ukierunkować nasze działanie, mogą w ogóle do działania nas
porwać albo w działaniu nas zatrzymać. O ileż bardziej jest to słuszne w
odniesieniu do Boskiego Słowa – w to Słowo Bóg włożył siebie całego, w tym
Słowie Bóg wypowiedział się do końca, powiedział o sobie wszystko. Trudne do
pojęcia, ale zobaczmy, że nasze własne słowa – one niosą nas. Częściowo, po
trochę, ale niosą. A Bóg włożył siebie bez reszty w swoje Słowo, które
przyniosło Go nam. I to Słowo jest już ostatecznym słowem, bo Bóg nie będzie już
nic więcej mówił – Bóg wypowiedział się do końca. Kto nie przyjmie tego Słowa, ten
nie ma już na co czekać. Nie będzie więcej Słów – to jest Słowo Jedyne i
Jednorodzone. Dlatego my, ludzie, od momentu przyjścia tego Słowa na świat stoimy
wobec ostatecznego wyboru – przyjęcie tego Słowa jest ostatecznym przyjęciem
Boga, a odrzucenie tego Słowa jest ostatecznym odrzuceniem Boga. To nie jest
jakaś magia czy bajka – ostatnio widywałem takie plakaty
„bajeczne święta”, „magiczne święta” – to jest rzeczywistość bardziej prawdziwa
od naszej, bo to rzeczywistość Boga, Jedynego który Jest i który powołuje do
istnienia.
I tu pojawia się kolejne przesłanie św. Jana. Owo
Słowo, w które Bóg włożył całego siebie, niesie w sobie rzecz najważniejszą ze
wszystkich: życie samego Boga. Niesie w sobie tchnienie życia, dzięki któremu
na początku ludzie stali się istotami żyjącymi. Człowiek, który nie ma życia w
sobie, nie ma nic. Człowiek, który nie żyje, nic nie może otrzymać. Nic nie
otrzyma ktoś, kogo nie ma, kto nie istnieje. Dlatego tracąc życie, tracąc tchnienie
życia, my, ludzie tracimy absolutnie wszystko. Jeżeli nie mamy w sobie życia,
jeśli dajemy pozbawić się życiodajnego tchnienia Boga, dajemy pozbawić się
wszystkiego.
Zatem Słowo, które stało się Ciałem w Betlejem,
niesie ze sobą dar życia, tchnienie życia, życie Jedynego Żyjącego – jest
spełnieniem oczekiwań Starego Testamentu. To Słowo, które jest jednocześnie
stwórczym Słowem Boga, przez które wszystko się stało, przychodzi odnowić zniszczone
stworzenie. Przychodzi na nowo nas stwarzać i napełniać tchnieniem Bożego życia
– a w ten sposób wyrywać nas z władania śmierci i przenosić do Królestwa
Światłości, czyli Królestwa Życia – bo życie jest światłością ludzi, gdyż bez
tego światła nie mamy nic. Bez tego światła stajemy się poddani ciemności
śmierci – ogarnia nas mrok i niebyt. Dlatego też ci, którzy wierzą temu Słowu
rodzą się na nowo – rodzą się już nie jako ludzie podlegli władzy śmierci, ale
jako dzieci Boga, których egzystencja wykracza daleko poza granice śmierci, nad
którymi śmierć nie ma już władzy. Nie jesteśmy w stanie dać sobie takiego życia
sami – nie daje nam tego życia ciało i krew ani wola jakiegokolwiek człowieka.
To życie, prawdziwe życie, tchnienie życia Bożego, przynosi nam Słowo, które
samo jest Bogiem. To w tym Słowie stajemy się dziećmi Żyjącego Boga, Ono nas
takimi czyni i sprawia, że zaczynamy żyć na nowo.
Z tego wszystkiego wynika, że naprawdę w betlejemską
noc stało się coś niezwykłego – że naprawdę od momentu Wcielenia świat się
zmienił, myśmy się zmienili i zmieniło się nasze życie. Nasze życie od momentu
Wcielenia nie jest już dłużej ograniczone barierą śmierci – Bóg, stając się
Człowiekiem, żyjąc naszym ludzkim życiem, umierając naszą ludzką śmiercią i
zwyciężając ją przywrócił nam nadzieję nieśmiertelności. Od momentu Wcielenia
nasza egzystencja nie jest zatem już nigdy więcej beznadziejna. Bo jeśli nasze
życie ma się zamknąć tylko w ziemskiej egzystencji, jeśli bariera śmierci jest
nieprzekraczalna i kończy wszystko, to nie ma dla nas nadziei ani sensu, nic
nie ma znaczenia i nie liczy się nic z tego, co tutaj robimy – bo jeśli śmierć
kończy wszystko, to co to ma za znaczenie, czy coś osiągnęliśmy w życiu czy
nie, czy byliśmy dobrzy, czy nie? Ale od momentu Wcielenia wiemy, że nasza
egzystencja już się nie zamyka w barierze śmierci. Wcielone Słowo przypomniało
nam, że jesteśmy kimś więcej, niż prochem ziemi. Że jesteśmy dziećmi Boga i że
nasze życie sięga nieskończoności i wieczności.
ŻYCIE OBJAWIŁO SIĘ!!! To jest najważniejsza informacja
wszechczasów – jeżeli Życie nie jest ważne, to nic nie jest ważne. Jeśli nie
jest dla nas ważne Życie, które przyszło do nas w Betlejem, to możemy spokojnie
rzucić wszystko – bo i tak jesteśmy gnijącymi trupami. Nieważne, że chodzimy po
tym świecie i zajmujemy się tysiącem różnych spraw – i tak jesteśmy gnijącymi
trupami, jeśli na czele tych spraw nie stoi Życie, które objawiło się w
Betlejem. Nic nie jest ważne w obliczu tego Objawienia – nic nie ma znaczenia,
jeśli damy sobie wyrwać dar życia. Martwy nic nie posiada, martwy gnije. Od kiedy
Życie objawiło się, nie jesteśmy już dłużej pogrążeni w niewoli i ciemności
śmierci – mamy wybór. Możemy zamiast ciemności śmierci wybierać światło Życia. Tylko
żebyśmy Je wybierali... Żebyśmy naprawdę, każdego dnia, w każdej chwili
wybierali Życie, a nie śmierć.