CHRZEST PAŃSKI - ŚWIĘTO, ROK B
TEKST SŁOWA BOŻEGO
Jan Chrzciciel tak głosił: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym”. W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili, gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.
Mk 1,6b-11
KOMENTARZ
Wspominamy dziś wydarzenie, jakie rozegrało się nad
Jordanem, gdy Jezus przyszedł do Jana Chrzciciela, aby przyjąć od niego
chrzest. Ewangeliści włożyli dużo wysiłku, żeby uświadomić nam sens tego zdarzenia.
Czytając zatem dzisiejszy fragment należy uświadomić sobie, co to tak naprawdę
oznacza być ochrzczonym i jakie to ma dla nas konsekwencje.
Często mamy mylne pojęcie chrztu, bo traktujemy go
przede wszystkim jako sakrament oczyszczający nas od grzechu pierworodnego. I
rzeczywiście chrzest Janowy jest czymś w rodzaju spowiedzi, bo ludzie przez
całkowite zanurzenie i wypowiedzenie swych win doznawali oczyszczenia. Ale sam
Jan twierdził, że nie jest godny odwiązać choćby rzemyka u sandała Temu, który
idzie po nim – bo Ten, który idzie po Janie będzie chrzcił Duchem
Świętym, a nie wodą (por.
Mk 1,7–8).
Jezus poddając się obrzędowi Jana Chrzciciela tchnął
w ten sakrament zupełnie nową jakość, zupełnie nową rzeczywistość. Chrystus przecież
nie miał żadnego powodu, aby dać się oczyścić. Za co miał pokutować? Z czego
miał się nawracać? Jakie grzechy miałby wyznać, aby były Mu odpuszczone? Jezus
niczego nie wyznaje – On po zanurzeniu natychmiast wychodzi z wody po to,
żebyśmy nie mieli wątpliwości, że Chrystus był bezgrzeszny i nie przyszedł się
nawracać czy szukać oczyszczenia. Jezus zatem wchodząc do rzeki zanurzył się do
końca w ludzki los – przyjął na siebie nie tylko ludzką naturę, ale zanurzył
się także w naszą grzeszność, słabość i niedoskonałość.
I właśnie taki beznadziejny los bierze na siebie
Jezus – po to, żeby dać nam w zamian swój los, los umiłowanego Syna Bożego. I
to jest właśnie coś, czego nie był w stanie dokonać Jan Chrzciciel. Coś, czym
Chrzest Jezusa przerasta chrzest Jana: nie tylko zdejmuje z nas grzech, ale
uwalnia od jego konsekwencji i czyni uczestnikami losu umiłowanego Syna Bożego.
A więc jesteśmy dziećmi Boga – to jest właśnie ta niezwykła i niewyobrażalna
konsekwencja Chrztu Jezusa. To jest ta nowość, jaką Jezus włożył w obrzęd Jana:
stworzenie na nowo.
Zatem w chwili Chrztu Świętego Bóg wyciąga do nas
rękę z ofertą pojednania, przebaczenia i pokoju. On w tym momencie leczy
pęknięcie, jakie grzech dokonał między nami a Nim. Dokonuje w nas Nowego
Stworzenia – na nowo stajemy się Jego dziećmi. A skoro stajemy się dziećmi, to
otrzymujemy udział we wszystkim, co Bóg ma i czym jest – dokładnie tak jak Syn.
W szczególności dostajemy udział w Jego życiu – życiu, któremu nic nie zagraża,
którego nic nie jest w stanie zniszczyć ani pokonać, które nigdy się nie
kończy. To właśnie dostajemy w momencie Chrztu Świętego. Nasz los niewolnika
śmierci zostaje zamieniony na los dziecka Bożego. Nad każdym z nas w chwili
Chrztu Bóg Ojciec wypowiedział słowa „ty
jesteś moim dzieckiem umiłowanym”(Mk 1,11).
Jednak w swej miłości do nas Bóg daje wybór: możemy
być Mu posłuszni i zachować pokój z Nim ofiarowany nam na Chrzcie, lub też
wybrać nieposłuszeństwo, zerwać pokój z Nim i odrzucić godność dziecka Bożego. Ale
nawet gdy grzeszymy, gdy odwracamy się od Niego – nawet wtedy On nie przestaje
nas kochać. Bo On nie cofa nigdy, przenigdy raz wypowiedzianego słowa. Prawda
jest taka, że to ja – grzesząc niewiernością i nieposłuszeństwem – odpycham od
siebie Jego miłość. A odrzucając tę miłość automatycznie przestaję doświadczać
tego wszystkiego, co ta miłość ze sobą niesie – przestaję doświadczać dobra.
Warto dzisiaj postawić sobie pytanie czy czuję się
Jego dzieckiem? Bo tylko prowadzenie za rękę przez Jezusa da nam pewność, że
dotrzemy do upragnionego celu, jakim jest nasze zbawienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz