czwartek, 19 marca 2015

Rozmowy nocą

IV NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU, ROK B

 

TEKST SŁOWA BOŻEGO

 


Jezus powiedział do Nikodema: „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.
Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.
Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.
A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki.
Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu”.


KOMENTARZ


Dzisiejsza wypowiedź Jezusa to fragment Jego rozmowy z Nikodemem, który przyszedł do Niego w nocy na rozmowę. Rozmawiali o ważnych sprawach, o życiu i o śmierci. Nikodem nie wszystko rozumiał, a Mistrz cierpliwie tłumaczył. Wielu uważa, że rozmowa Jezusa z Nikodemem jest jakby streszczeniem całej Ewangelii św. Jana, a słowa Mistrza z Nazaretu zapisane w wersie szesnastym i siedemnastym są najważniejszą informacją jaką Jezus nam przyniósł. 

Syn Boży przedstawia Ojca zupełnie inaczej, niż my jesteśmy skłonni sobie Go zazwyczaj wyobrażać. Nie pokazuje Boga gniewnego czy obrażonego, którego trzeba przebłagać krwawą ofiarą. Jezus nie pokazuje Swego Ojca jako sędziego, który z góry wszystko obserwuje i zapisuje nieustannie wszystkie nasze uczynki – złe i dobre – żeby potem karać nas za te złe. Chrystus pokazuje Boga, który kocha człowieka do tego stopnia, że gdy grzeszy, popada w zło, to On w swej miłości daje Swego Syna na świat po to, by wykupić go z grzechu i zbawić. 

Zauważmy, że to wszystko trochę się nie mieści w naszym ludzkim wyobrażeniu i rozumieniu takich relacji. Dla nas bowiem, z ludzkiego punktu widzenia, najbardziej naturalne jest to, że kiedy kogoś obrazimy, to najpierw musimy przeprosić, naprawić krzywdę, a dopiero potem liczyć na przebaczenie. Tymczasem z Bogiem jest dokładnie odwrotnie: to On pierwszy wychodzi do nas, On pierwszy wyciąga rękę i próbuje nas wydobyć z grzęzawiska, w które wpadliśmy. To jest dla nas bardzo trudne – nie tylko do uwierzenia, ale w ogóle do przyjęcia. Bardzo trudno jest nam przyjąć darmowo wyciągniętą rękę. Ciągle jest w nas przekonanie, że za wszystko trzeba płacić i się odwdzięczać. To konsekwencja życia w dzisiejszym świecie zaprzeczającym bezinteresowności. Nasz Ojciec jest zdecydowanie inny od tego świata, On świat miłuje – bo jest Jego dziełem. 

Bóg wszystko stworzył z miłości. Nie dlatego, że się nudził – i zaczął stwarzać dla zabicia czasu czy dla kaprysu, ale z miłości. On umiłował swoje Stworzenie jeszcze zanim je powołał do istnienia, jesteśmy owocem Jego miłości, a ta miłość jest nieodwołalna. Nie przemija nawet wtedy, gdy odwracamy się od Boga. 

Jednak musimy pamiętać, że zły duch nie będzie próżnował, bo nie chce byśmy poznali prawdę o grzechu. A ona jest dość okrutna, otóż grzech może doprowadzić nas do śmierci duchowej. Wybierając nieposłuszeństwo, odrzucamy życie i wydajemy się na własność śmierci. Zatem decyzja o wierności bądź niewierności Bogu, jest to wybór między być albo nie być i to ja sam tę decyzję podejmuję. Tylko wierność Jezusowi i słuchanie Go, daje nam pewność życia wiecznego. A zatem prośmy Ducha Świętego o siły i wytrwanie w dobru i miłości, byśmy byli prawdziwymi dziećmi naszego Ojca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz