XXXI Niedziela Zwykła, Rok C
TEKST SŁOWA BOŻEGO
Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy widząc to szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę». Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie». Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło».
KOMENTARZ
Zacheusz wyszedł na drzewo tylko po to, by zobaczyć
Jezusa. Do tak niecodziennego zachowania popchnęło go silne pragnienie i owo
przekroczenie zwykłych reguł postępowania, które zwróciło uwagę Jezusa
Chrystusa. Chcąc bardzo dostrzec Mesjasza, sam został dostrzeżony przez Niego w
wyjątkowy sposób. Nasze pragnienia zwracają uwagę Boga bardziej niż nasze
uczynki. Żaden dojrzały mężczyzna nie wychodzi na drzewo, by się pokazać lub by
zaimponować innym. Dorosły mężczyzna na drzewie może wyglądać śmiesznie,
dziecinnie albo co najmniej niepoważnie. Żeby sobie pozwolić na taki czyn,
trzeba zrezygnować z powagi, prestiżu i stać się jeszcze mniejszym, niż się
jest.
Celnik był niewielkiego wzrostu, ale wdrapywanie się
na sykomorę uczyniło go zapewne jeszcze mniejszym. A gdy już Jezus wszedł pod
jego dach, budzący respekt zwierzchnik celników jeszcze bardziej uniżył swoją
wartość, wyrzekając się znacznej części swojej fortuny. Im bliżej Boga, tym
mniejszy jest człowiek w oczach innych, a już na pewno w swoich. Raz w życiu
spotkał Jezusa i ten jeden raz wystarczył, by jego czyn określił całe jego
życie, niczym dostojny tytuł opasłą książkę. Jeden czyn ukierunkował go na
wieczność nieodwołalnie.
Pociesza mnie jedno słowo Jezusa, który wyznaje, że
przyszedł na świat szukać tych, którzy się zagubili. Gdy czytam i czytam ten
jeden wiersz, umacniam w sobie wiarę na odnalezienie mnie przez Niego. Pewnego
dnia dotrze też do mnie i obym wtedy jednym czynem i jedną radością potrafił
wynagrodzić Mu smutek mojej nieobecności w Jego sercu. Czekam na ten dzień, w
którym pokuta i zadośćuczynienie nie będą dla mnie już smutkiem, lecz radością,
i w którym porzucenie grzechów nie będzie oznaczało utraty, tylko uwolnienie. Życzę
każdemu z Was, by było to też Waszym udziałem.