VIII Niedziela Zwykła - Rok A
TEKST SŁOWA BOŻEGO
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie.
Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić; ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one?
Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia?
A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie o wiele pewniej was, małej wiary?
Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przy odziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.
Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy”.
(Mt 6,24-34)
KOMENTARZ
Dzisiejszy komentarz chciałbym zacząć nieco inaczej.
Otóż czytając Ewangelię na najbliższą Niedzielę przypomniała mi się pewna
niewielka opowieść zatytułowana „Przygoda
w Jerozolimie”, napisana przez Amosa Oz, którą czytałem jakiś czas temu.
Opowiada ona o jedenastoletnim chłopcu o imieniu Simchi, zakochanym w
rówieśniczce Esterze. Pewnego dnia chłopak otrzymuje od swojego wujka Cemacha
rower. Chwali się tym koledze, a ten doprowadza do wymiany roweru na kolejkę
szynową. Bardzo szybko kolejkę wymienia na psa. A pies ostatecznie ucieka.
Jedyną pociechą, jaka mu zostaje, jest znaleziona temperówka. Zrozpaczony
chłopak wraca do domu i zostaje ukarany przez ojca. Siada na ulicy i płacze.
Przedziwnym trafem spotyka go ojciec Estery, pytając o powód rozpaczy. Simchi
kłamie, mówiąc, że zgubił klucz, a rodzice wrócą następnego dnia. Ojciec Estery
zabiera go więc do swego domu, gdzie chłopak pół nocy może rozmawiać z ukochaną
Esterą. Musiał wszystko stracić, by los ofiarował mu to, na czym najbardziej mu
zależało: wyznanie miłości. Miłość Simchi i Estery skończyła się po 6
tygodniach, bo wszystko na świecie się zmienia. Z pozoru naiwna historia
nabiera wymiaru filozoficznego. Skoro nawet najważniejsza miłość może ulec
zmianie, to co jest najważniejsze? Jezus nie zostawia nam wielkiego wyboru:
najważniejszą troską człowieka jest królestwo Boga i jego sprawiedliwość:
przyjaźń z Bogiem i sprawiedliwe życie na ziemi, jakby się było w niebie.
Słyszałem to tysiące razy: „najważniejsze
jest zdrowie” albo „najważniejsze to
pieniądze” czy „najważniejsze to
rodzina”. Żadne z tych obiektów ludzkiej troski nie jest grzechem, ale
najważniejszą troską człowieka, według Jezusa, jest troska o zapewnienie sobie
przyjaźni z Bogiem.
To, co Jezus nazywa królestwem Boga, jest
wyrażeniem, które trzeba przemyśleć. W czasach Jezusa było wiele królestw i
wielu królów, byli cesarze i imperia. Pośród ponad 50 milionów ludzi, którzy
mieszkali w obrębie imperium, tylko część mogła cieszyć się tak zwanym
obywatelstwem, czyli być Rzymianami. Posiadanie obywatelstwa wiązało się z
pełnią praw i przywilejów, zwolnieniem z podatków oraz zapewnieniem
bezpieczeństwa. Być obywatelem królestwa Boga to już nie żyć słowem „muszę”, tylko słowem „mogę”. Troska o królestwo jest w istocie
troską o troskę Boga o mnie, ale też troską o moich braci i siostry, o Kościół.
Dla mnie jest bardzo ważna świadomość przynależenia do Boga i
Kościoła. Nie modlimy się słowami: „Ojcze
MÓJ”, tylko „Ojcze NASZ”! Cała Księga
Kapłańska jest pełna zaimków dzierżawczych. Ta księga podkreśla, że mam być
JEGO kapłanem i On ma być MOIM Bogiem. Ja troszczę się o to, by być JEGO, a ta
troska sprawia, że On jest MÓJ. Amos Oz na samym końcu „Przygody w Jerozolimie” dopisał dalsze dzieje. Ojciec Simchiego
odebrał kolejkę i zwrócił ją, odzyskując rower. To był rower JEGO syna. Myślę,
że tym bardziej Bóg nie pozwoli, by ktokolwiek, kto jest JEGO, został utracony
bezpowrotnie. To jest właśnie królestwo: przynależność, która daje mi przywilej
odzyskania mnie przez Boga z każdego zatracenia.