IV Niedziela Adwentu, ROK C
TEKST SŁOWA BOŻEGO
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.
KOMENTARZ
Wielu z nas wyczekuje przyjścia Pana Boga. W jaki sposób On przychodzi do nas? Okazuje się, że najbardziej w drugim człowieku, poprzez zwykłe i codzienne sytuacje. My oczekujemy, że gdy Bóg przyjdzie do nas, to będziemy czuli jakieś wielkie, cudowne rzeczy. Nic bardziej fałszywego. On przychodzi do nas po prostu i zwyczajnie, że aż ciężko nam się z tym zgodzić. Być może łatwiej byłoby nam wierzyć, że On przyszedł, gdyby towarzyszyły temu jakieś nadzwyczajne zjawiska i znaki. A tak trzeba nam doszukiwać się Jego śladów...
Nie musiała tego czynić Elżbieta, bo była pewna przyjścia Pana, gdy pojawiła się w jej domu brzemienna Maryja. Nie miała wątpliwości co do tego, że młoda dziewczyna, która ją odwiedziła, przyniosła jej Boga. Spotkały się bardzo zwyczajnie, przywitały się tak zwykłymi słowami, że św. Łukasz nawet ich nie zanotował. I w tym wszystkim Elżbieta dostrzegła obecność Boga, potrafiła właściwie zinterpretować to, co się z nią dzieje i czego doświadcza – na przykład poruszenie dziecka. Oczywiście uważny czytelnik zauważy, że Elżbieta nabyła tej umiejętności po napełnieniu Duchem Świętym. Ale czyż my nie otrzymaliśmy tego daru w momencie chrztu? Czyż ten dar nie został nam udzielony później jeszcze kilkakrotnie? No i dlaczego nie rozpoznajemy Pana Boga, gdy przychodzi do nas? Może dlatego, że brakuje nam fundamentalnego nastawienia, które towarzyszyło prawdziwym ludziom wiary: oni wierzyli, że Bóg może naprawdę przychodzić do zwykłych ludzi, do ich życia i codzienności. Uwierzyli, że nie trzeba być nie wiadomo kim, żeby Pan Bóg zwrócił na nich uwagę. Pismo Święte jest pełne historii takich właśnie ludzi, jak Maryja i Elżbieta: dla których każda chwila i każde wydarzenie jest objawieniem się działającego Boga. A my, wielcy wierzący, mówimy w kółko o przypadku, zbiegu okoliczności, ślepym losie itd. itp. Przypadek czy zbieg okoliczności istnieje dla ludzi niewierzących – wierzący wie, że istnieje Opatrzność Boża, która wszystkim kieruje. Ta wiara towarzyszyła ludziom Biblii – czyli tym, którzy Ją spisywali oraz tym, którzy są w Niej opisani. Oni wszyscy właśnie tak interpretowali rzeczywistość: jako nieustanne objawianie się Boga.
I tu warto zauważyć, że dzisiejsza Ewangelia pokazuje ludzi, którzy właśnie realizują to, do czego zostali przez Boga powołani – włączają się w Jego plany. Jan już w łonie matki wypełnia rolę, tożsamość Poprzednika – wskazuje na przychodzącego Mesjasza. Jezus zaś jest Tym, który realizuje obietnice mesjańskie – udziela daru Ducha Świętego, który był zapowiedziany przez proroków jako znak czasów mesjańskich. Elżbieta wypełnia rolę matki Poprzednika. Maryja wypełnia rolę Służebnicy Pańskiej. Wszystkim tym osobom zależało na tym, żeby jak najlepiej wypełnić role, jakie wyznaczył im w swojej mądrości i opatrzności sam Bóg. A na czym nam zależy – chrześcijanom napełnionym Duchem Świętym? Czy w ogóle czasami myślimy o tym, że Pan Bóg mógł nam przewidzieć jakieś role do spełnienia w swoim wielkim planie? Czy też jesteśmy zainteresowani jedynie realizacją własnych planów i pomysłów?
Warto dzisiaj popatrzeć na ludzi prawdziwej wiary i porównać z nimi siebie – gdzie ja wypadam z moim patrzeniem na życie i na rzeczywistość?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz