II Niedziela Zwykła, Rok C
TEKST SŁOWA BOŻEGO
A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina”. Jezus Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?”. Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: „Napełnijcie stągwie wodą”. I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: „Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Oni zaś zanieśli.
A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem - nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli - przywołał pana młodego i powiedział do niego: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
Następnie On, Jego Matka, bracia i uczniowie Jego udali się do Kafarnaum, gdzie pozostali kilka dni.
J 2,1-12
KOMENTARZ
Kontekst, w jakim należałoby rozumieć dzisiejszą
Ewangelię, jest wyznaczony przez słowo, jakim Jezus zwraca się do swojej Matki:
Niewiasta. To dość dziwne określenie jako własnej Matki. Co ciekawsze, Jezus w
Ewangelii św. Jana zawsze zwraca się do Maryi takim właśnie słowem. W Biblii pojawia
się na samym początku, najpierw Bóg stawia obok Adama niewiastę o imieniu Ewa. Ona
staje się bohaterką niesławnego wydarzenia o nazwie „grzech pierworodny”:
wchodzi w dyskusję z wężem, ulega i zrywa owoc zakazany, a potem nawet daje do
spróbowania Adamowi. Ten akt nieposłuszeństwa wobec Pana Boga ma bardzo
głębokie konsekwencje, które ponosimy do dzisiaj. Straciliśmy to, co mieliśmy
na początku: dostatek i obfitość wszystkiego, cokolwiek mogliśmy potrzebować i
pragnąć pod jakimkolwiek względem (materialnym, duchowym i w ogóle każdym). Dlatego
w naszym życiu robimy wszystko, co – według nas – da nam znowu tę obfitość
wszystkiego i wyzwoli nas ze strachu przed tym, że nam braknie.
Ten zaś strach jest świetnym narzędziem do czynienia
z nas niewolników. Zobaczmy, jak my się dajemy zniewalać wszystkiemu, co – jak
sądzimy – da nam obfitość tego, czego pragniemy. Dajemy robić z siebie
niewolników w pracy – no bo przecież dzięki temu zapewnimy sobie większy
dostatek materialny. Dajemy się robić niewolnikami tego, co – jak nam się
wydaje – da nam dobre samopoczucie, poczucie spełnienia, zadowolenia, szczęścia
i miłości. Kłopot w tym, że wszystkie te źródła z których próbujemy czerpać, są
tak naprawdę wielkim oszukaństwem: nie są w stanie nas nasycić, dlatego musimy
czerpać coraz więcej i więcej – i w ten sposób dajemy się uzależniać. Stajemy
się niewolnikami tego wszystkiego, co – jak się nam zdawało – da nam obfitość,
której poszukujemy. A tym, co nas wpędza w tę niewolę, jest lęk przed brakiem.
Jezus natomiast przychodzi, żeby nas z tego strachu
wyzwolić i pokazać prawdziwe Źródło utraconego bogactwa. On pokazuje, że świat
i nasze wszystkie wysiłki nie są w stanie zapewnić nam niewyczerpalnej
obfitości – wszystko się kończy i zawsze czegoś brakuje, jak na weselu w Kanie wina.
Dlatego na pewno nie obieca nam i nie poprowadzi nas do urządzenia się na tym
świecie, nie zrealizuje wyobrażeń tego świata.
Jezus proponuje nam posłuszeństwo, by móc odzyskać
życie w pełni. Tak jak niewiasta stojąca przy Adamie namawiała do
nieposłuszeństwa, tak Niewiasta towarzysząca Jezusowi mówi „uczyńcie wszystko, co wam powie...”. I to jest to, co przyszedł
zbudować Nasz Pan: Królestwo posłuszeństwa Bogu. Przyszedł wyzwolić nas z
kłamstw tego świata i nauczyć nas woli Ojca – nauczyć nas, jak tę wolę
spełniać. Oraz dać nam narzędzia do jej spełniania – bo bez Jezusa nie damy
rady wytrwać w posłuszeństwie.
I
Jezus pokazuje w Kanie Galilejskiej, że to, co On proponuje, naprawdę
funkcjonuje. Słudzy, którzy okazują Jezusowi bezwzględne posłuszeństwo,
doświadczają Jego troski i obfitości tego, czego im brakowało. Zauważmy, że św.
Jan nie podaje, w którym dokładnie momencie woda zamieniła się w wino – to się dokonało
w posłuszeństwie sług. Miejscem działania Boga, przestrzenią doświadczania Jego
troski jest nasze posłuszeństwo – wierne i bezwzględne wypełnianie tego, co
mówi Nasz Mistrz. To prowadzi do takiej obfitości, jakiej nawet sobie nie
wyobrażamy: sześć stągwi kamiennych to kilkaset litrów wina, znacznie więcej
niż potrzeba na weselu – nawet więcej, niż ludzie są w stanie wypić. Przy
okazji jest to wino wyborne, lepsze od każdego, jakie ludzie pili do tej pory.
Tak właśnie wygląda troska Pana Boga: daje więcej i lepiej, niż się
spodziewamy. Tylko musimy pozwolić Mu zatroszczyć się o nas – a to dokonuje się
na drodze bezwzględnej wierności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz