III Niedziela Adwentu, Rok A
TEKST SŁOWA BOŻEGO
(Mt 11,2-11)
KOMENTARZ
Jan
Chrzciciel wysyłając swych uczniów do Jezusa, był zapewne powodowany tym samym
oczekiwaniem, które i w nas się ukrywa. Każdy z nas pragnie spotkania z kimś,
kto nas pokocha w sposób absolutny. Ten głód serca doprowadza od dawna ludzi
nie tylko do grzesznych poszukiwań, ale i do stanów chorobowych. Zaślepieni tym
pragnieniem, grzeszymy pożądliwością oczu, szukając oparcia w kimkolwiek,
popełniamy mnóstwo grzechów ciała i w końcu czujemy się jak trędowaci. Pragnąc
usłyszeć: „kocham cię ponad wszystko”, stajemy się głusi na inne słowa.
Umieramy z tęsknoty i tracimy samych siebie w poszukiwaniu miłości. Ale
błogosławiony ten, kto wierzy, że Bóg może zaspokoić takie pragnienie miłości,
jakie się w nas ukrywa.
Człowiek
łaknie tego, co ponadludzkie. Kiedy nie potrafimy spotkać Chrystusa i Jego
uspokajającego miłowania, ogarnia nas lęk. Biblia mówi, że tam, gdzie nie ma
miłości, jest już tylko lęk. Tylko skok w wiarę może przezwyciężyć ten lęk.
Błogosławiony, kto nie zwątpi w Jezusa!
Wiara jest
zdecydowaniem się na to, co niemożliwe. Co jest najbardziej niemożliwe na tym
świecie? To, co najbardziej oczekiwane, czyli miłość bez cienia obawy. Każda
miłość, oprócz tej, którą rozdaje serce Jezusa, jest mniej lub bardziej
nacechowana lękiem. Być może zwątpiłeś już we wszystko i we wszystkich, i nie
potrafisz tego zmienić. Boisz się, żeby tak nie pozostało na zawsze! I jeszcze
bardziej boisz się, że znowu będziesz musiał zdobyć się na uwierzenie w miłość,
która zaślepionym otwiera oczy, okulawionym przez odtrącenie nie tylko
podstawia ramię, ale i uzdrawia złamania boleśniejsze niż złamania kości.
Nie myśl ze
strachem, że Bóg znudził się twoimi słabościami i upadkami. Nie myśl, że nie
nadajesz się i jesteś Mu obojętny, albo twoja dusza jest zbyt przeciętna, by
mogła fascynować Jezusa. Tak bardzo pragniemy być kochani, że aż się tego
wypieramy i kamieniejemy w zwątpieniu. Może już czekasz kilkanaście albo
kilkadziesiąt lat swego życia i nikt się tobą nie interesuje, nikt cię nie
dotknął z dobrocią, nikt cię nie zapytał o coś więcej niż o samopoczucie.
Nikogo nie smuci twój smutek. Masz wrażenie na modlitwie, że nikt cię tak
naprawdę nie słucha i tylko się oszukujesz. Bóg wydaje się pustką, a ty
oczekiwałeś pełni wrażeń i czułości. Ale oczyszczenia naszych dusz Bóg dokonuje
w milczeniu i w pustce. Jan czekał na Mesjasza na pustyni, a nie na Lazurowym
Wybrzeżu, wylegując się na leżaku pod pastelowym parasolem i z kieliszkiem w
ręku, dowcipkując w wesołym towarzystwie. Na pustyni jest wycie wiatru, są
syczące żmije i skorpiony, i szyderczy piasek. Na pustyni wydaje się, że Boga
nie ma.
Tylko
przejście przez pustynię da nam tę łaskę doczekania się przyjścia Jezusa: „Chodźcie, powróćmy do Pana ! On nas zranił
i On też uleczy , On to nas pobił , On ranę zawiąże”. Tylko w Nim nasze
zdrowie i sens życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz