czwartek, 8 grudnia 2016

Pustynia to nie Lazurowe Wybrzeże

III Niedziela Adwentu, Rok A


TEKST SŁOWA BOŻEGO

 


Gdy Jan usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: „Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?”. Jezus im odpowiedział: „Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię. A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi”.Gdy oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: „Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Zaprawdę powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on”.

(Mt 11,2-11)

KOMENTARZ



Jan Chrzciciel wysyłając swych uczniów do Jezusa, był zapewne powodowany tym samym oczekiwaniem, które i w nas się ukrywa. Każdy z nas pragnie spotkania z kimś, kto nas pokocha w sposób absolutny. Ten głód serca doprowadza od dawna ludzi nie tylko do grzesznych poszukiwań, ale i do stanów chorobowych. Zaślepieni tym pragnieniem, grzeszymy pożądliwością oczu, szukając oparcia w kimkolwiek, popełniamy mnóstwo grzechów ciała i w końcu czujemy się jak trędowaci. Pragnąc usłyszeć: „kocham cię ponad wszystko”, stajemy się głusi na inne słowa. Umieramy z tęsknoty i tracimy samych siebie w poszukiwaniu miłości. Ale błogosławiony ten, kto wierzy, że Bóg może zaspokoić takie pragnienie miłości, jakie się w nas ukrywa.

Człowiek łaknie tego, co ponadludzkie. Kiedy nie potrafimy spotkać Chrystusa i Jego uspokajającego miłowania, ogarnia nas lęk. Biblia mówi, że tam, gdzie nie ma miłości, jest już tylko lęk. Tylko skok w wiarę może przezwyciężyć ten lęk. Błogosławiony, kto nie zwątpi w Jezusa!

Wiara jest zdecydowaniem się na to, co niemożliwe. Co jest najbardziej niemożliwe na tym świecie? To, co najbardziej oczekiwane, czyli miłość bez cienia obawy. Każda miłość, oprócz tej, którą rozdaje serce Jezusa, jest mniej lub bardziej nacechowana lękiem. Być może zwątpiłeś już we wszystko i we wszystkich, i nie potrafisz tego zmienić. Boisz się, żeby tak nie pozostało na zawsze! I jeszcze bardziej boisz się, że znowu będziesz musiał zdobyć się na uwierzenie w miłość, która zaślepionym otwiera oczy, okulawionym przez odtrącenie nie tylko podstawia ramię, ale i uzdrawia złamania boleśniejsze niż złamania kości.

Nie myśl ze strachem, że Bóg znudził się twoimi słabościami i upadkami. Nie myśl, że nie nadajesz się i jesteś Mu obojętny, albo twoja dusza jest zbyt przeciętna, by mogła fascynować Jezusa. Tak bardzo pragniemy być kochani, że aż się tego wypieramy i kamieniejemy w zwątpieniu. Może już czekasz kilkanaście albo kilkadziesiąt lat swego życia i nikt się tobą nie interesuje, nikt cię nie dotknął z dobrocią, nikt cię nie zapytał o coś więcej niż o samopoczucie. Nikogo nie smuci twój smutek. Masz wrażenie na modlitwie, że nikt cię tak naprawdę nie słucha i tylko się oszukujesz. Bóg wydaje się pustką, a ty oczekiwałeś pełni wrażeń i czułości. Ale oczyszczenia naszych dusz Bóg dokonuje w milczeniu i w pustce. Jan czekał na Mesjasza na pustyni, a nie na Lazurowym Wybrzeżu, wylegując się na leżaku pod pastelowym parasolem i z kieliszkiem w ręku, dowcipkując w wesołym towarzystwie. Na pustyni jest wycie wiatru, są syczące żmije i skorpiony, i szyderczy piasek. Na pustyni wydaje się, że Boga nie ma.

Tylko przejście przez pustynię da nam tę łaskę doczekania się przyjścia Jezusa: „Chodźcie, powróćmy do Pana ! On nas zranił i On też uleczy , On to nas pobił , On ranę zawiąże”. Tylko w Nim nasze zdrowie i sens życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz