piątek, 28 kwietnia 2017

Bitwa pod Emaus

III Niedziela Wielkanocna, Rok A 





TEKST SŁOWA BOŻEGO






Oto dwaj uczniowie Jezusa tego samego dnia, w pierwszy dzień tygodnia, byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni ze sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i roz­prawiali ze sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. 
On zaś ich zapytał: „Cóż to za rozmowy prowadzicie ze sobą w drodze?”. Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imie­niem Kleofas, odpowiedział Mu: „Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało”. 
Zapytał ich: „Cóż takiego?”. 
Odpowiedzieli Mu: „To, co się stało z Jezusem z Nazaretu, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że właśnie On miał wyzwolić Izraela. Teraz zaś po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Co więcej, niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapew­niają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli”. 
Na to On rzekł do nich: „O, nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swojej chwały?”. I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykła­dał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. 
Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił”. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im, Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: „Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?”. 
W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: „Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi”. Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba.

(Łk 24,13–35)


KOMENTARZ



Droga do Emaus jest naszą drogą. Wszyscy błądzimy ku smutkowi. Zawodzimy się na życiu i naszych nadziejach. Jezus po zmartwychwstaniu jest na każdej ludzkiej drodze. Zawraca nas ku odkryciu swojej obecności na Eucharystii.

Uczniowie odkryli obecność Jezusa w drodze dzięki temu, że rozważali Pisma. Wymiana Słów Bożych pozwoliła im się otworzyć na Jego prowadzenie, które skończyło się na łamaniu Chleba. Przez Biblię do Eucharystii – schemat dojścia do celu życia jest prosty. Jezus dosłownie spytał: „Jakie są słowa, które WYMIENIACIE, idąc?”. Łukasz użył słowa antiballō, które można też tłumaczyć: rzucać sobie nawzajem, wymieniać słowa, dyskutować, porównywać albo nawet ciskać jakby pociskami, gdyż pierwotnie to słowo miało znaczenie militarne. Rozmowa więc była pełna ognia, była rodzajem walki duchowej, w której Słowa Biblii, jak strzały, uderzały w zwątpienie, krusząc je niczym mury. Słowa uderzały i raniły, uzdrawiając, były zmaganiem duchowym, bitwą o cel życia.

Możemy lepiej zrozumieć tę dyskusję, gdy porównamy ją z wędrówką aniołów przez środek Jerozolimy z wizji Ezechiela (Ez 9,4–6). Aniołowie wyniszczyli tych, którzy w życiu nie przyjęli skruchy, unikali krzyża. Ci, którzy przyjęli krzyż życia, byli ocaleni. Ich smutek zamienił się w zbawienie. Życie dzieli nas na tych, którzy przyjmują krzyż, oraz tych, którzy go odrzucają. Jesteśmy rozdarci między tymi postawami i wybór właściwej drogi zależy od tego, czy umiemy walczyć Słowem Boga o własny los.

Najtrudniejsza chwila to utrata najdroższej osoby – utrata kogoś, kto nadawał sens naszej drodze. Jezus, zanim umarł, przygotowywał na taką stratę swoich uczniów: „Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie. (...) Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość” (J 16,16.20). Gorzej jest z tymi, którzy oparli swoje życie na drugim człowieku, na idei, na pieniądzach, na żądzy, na karierze, na czymkolwiek i kimkolwiek, tylko nie na Bogu. Ich smutek utraty nie zamieni się nigdy w radość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz