sobota, 28 stycznia 2017

Umiłuj bycie nieznanym

IV Niedziela Zwykła - Rok A

 

TEKST SŁOWA BOŻEGO

 

 

Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:
„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie”.


 



KOMENTARZ





Wśród błogosławieństw znajduje się i to, które jest związane z cichością. „Można być cichym, ale nie mieć w sobie cichości” – powiedział kiedyś francuski dominikanin Marie Dominique Philippe. Istnieje cisza udawania – milczymy, by się nie narazić. Ale to nie jest cisza błogosławiona. Kiedy ktoś cicho schlebia, jest koniunkturalistą, kłamcą, kimś skrywającym prawdziwe intencje. Taka cisza zewnętrzna nie ma jednak ciszy sumienia. Jest też fałszywa cisza kogoś, kto się lęka i jest zamknięty w sobie. Prawda potrzebuje prawdziwego przyjaciela, by móc się z nas wydostać. Judasz sam o sobie nie wiedział, kim jest naprawdę, dopóki nie spotkał Jezusa. Ktoś skąpy jest cichy, bo musi po cichu podkradać z trzosa – Judasz niewiele się odzywał. Cichość, która wypływa z błogosławieństwa, wypływa z pragnienia zdobycia upodobania Bożego spojrzenia, a nie przypodobania się ludziom. Jest to cisza mimo odrzucenia, odtrącenia, krzywdy, mimo możliwości obrony! Wynika ona z zaufania do Boga, który nie opuści mnie nigdy, choć fakty mogą wskazywać na coś zupełnie innego.

Cichość rozwija się w miłości do bliźniego i w modlitwie najintymniejszej, ale rozkwita też w ubóstwie i w Eucharystii. Miłość staje się cicha, gdy nie krzyczy, nie plotkuje, nie uskarża się, nie rani. Nasza miłość to początkowo miłość własna albo mroczne uzależnienie, albo ślepa namiętność. Dopiero po latach staje się to wszystko po prostu cichą miłością. Oczywiście dzieje się tak u tych, którzy dorastają do ciszy, wyrzekając się dominacji nad innymi. 

Cisza dojrzewa także w modlitwie adoracyjnej, gdyż Bóg jest cichy i pokorny sercem, a przebywanie z Nim formuje nas na Jego podobieństwo. Wyciszenie rozwija się też w ubóstwie. Większość z nas po cichu marzy o sakiewce Judasza, a nie o dwóch groszach wdowy, których się wyrzekła. Ubodzy więcej słuchają, bogaci narzucają swą wolę rozkazami. A jednak napisano, że to ubodzy posiądą ziemię, a nie bogaci! Najbogatszym okazał się Jezus na krzyżu, bo ofiarował całe niebo złoczyńcy. To coś niewyobrażalnie więcej niż uzdrowienie z trądu czy nakarmienie chlebem pięciu tysięcy głodnych.

Za przejażdżkę w promie kosmicznym płaci się kilka milionów dolarów. Ale żeby całe niebo w jednej chwili? A przecież na krzyżu Jezus nawet na sobie już nic nie miał. Kto w to uwierzy? Cisza udziela się nam z Eucharystii. Bóg cicho ukrył się w chlebie i winie, a nie billboardach i gigabajtach czy decybelach. Czy nie budzi się w naszym sercu tęsknota za byciem do Niego podobnym w takiej postaci? A zatem, jak pisze Tomasz à Kempis, „umiłuj bycie nieznanym”, bycie cichym, nawet anonimowym. Tylko Ci zapatrzeni w Chrystusa, będą mogli posiąść Królestwo Niebieskie…

piątek, 20 stycznia 2017

Bóg po stronie przegranych

III Niedziela Zwykła - Rok A

 

TEKST SŁOWA BOŻEGO

 

 

Gdy Jezus posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza:
„Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego. Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan! Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci wzeszło światło”.Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: „Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie”.Gdy Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci, Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: „Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi”. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim.
A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci, Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim.
I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu.

(Mt 4,12-23)


 KOMENTARZ


Jezus leczył wszystkie choroby i wszelkie ludzkie bolączki. Nie chciał czynić tego sam. Powołał rybaków, którzy mieli we krwi wydobywanie z dna! A powołując, niewykluczone, że wydobył ich z dna beznadziei i bezsensu. Uczniowie byli nieznanymi, zwykłymi rybakami, teraz ich imiona nabierają niezapomnianego charakteru.

Odnalezienie siebie samego jest ukryte w naśladowaniu Boga. W chwili gdy zaczynamy czynić to, do czego On nas zaprasza i powołuje, nasze istnienie przestaje być banalne i puste, a staje się pełne sensu. Najgłębszą satysfakcję zawsze czerpałem tylko z takich czynów, które zmierzały ku celom wyznaczonym przez Jego słowo. By to wszystko mogło się stać, żeby każdy z nas mógł odzyskać poczucie wartości, sensu i satysfakcję z istnienia, Syn Boga musiał się pozbawić oznak chwały. Możemy się wzbogacić tylko tym, czego On się wyrzekł. Jak mówił Paweł, Jezus wybrał to, co jest głupie w oczach świata (por. 1 Kor 1,27). Poprzez wcielenie ogołocił się nie ze swej Boskości, ale z pełnych majestatu i chwały atrybutów. W Liście do Filipian Paweł pisze o Synu Bożym, który, choć istniał w postaci Bożej, ogołocił samego siebie i zrezygnował z Boskiego majestatu (por. Flp 2,5–8). Owo ogołocenie udzieliło nam wszystkim pełni i chwały, bogactwa łaski i mądrości.

Biblia jest kroniką przegranych ludzi, po których stronie staje zawsze Bóg i ich klęski przeobraża w zwycięstwa. Bóg staje po stronie wyśmiewanego Izaaka, mniej kochanego i pominiętego przez ojca Jakuba, a także po stronie sprzedanego przez braci Józefa. Towarzyszy zbiegłym niewolnikom z Egiptu i reszcie Izraela, która powraca z Babilonu, by odbudować ruiny Jerozolimy. Umiłował sobie słabość, by doskonalić ją w moc, i stawia zawsze na tych, z którymi nikt się nie liczy. Bóg staje po stronie przegranej. Takiego Jezusa znamy z Ewangelii. To znamienne, że Syn Boży stał się Żydem – wybrał narodowość najbardziej wzgardzoną – a nie Egipcjaninem czy Babilończykiem.

Stał się Żydem odrzuconym także przez Żydów. Wybiera rybaków, a nie uczonych w Piśmie, szuka zagubionych i chorych, nie towarzyszy wybrańcom losu i magnatom. Adhortacja „Verbum Domini” wskazuje jako najbardziej uprzywilejowanych słuchaczy słowa Bożego migrantów, cierpiących, młodzież i ubogich. Ci wszyscy są arystokracją w oczach Jezusa i Kościoła! W dzisiejszej Ewangelii dotknęła mnie informacja o zamieszkaniu Jezusa na prowincji. Nie wybrał sobie ani Rzymu, ani Jerozolimy, tylko miasteczko z pogranicza. Znamy granice lęku, bólu, zwątpienia, rozpaczy, wytrzymałości. A On tam gdzieś na nas czeka, by pochwycić i zachwycić swoją miłością.

sobota, 14 stycznia 2017

Wcielenie we Wcielonego

II Niedziela Zwykła - Rok A

 

TEKST SŁOWA BOŻEGO

 

 

Jan zobaczył Jezusa, nadchodzącego ku niemu, i rzekł: Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. To jest Ten, o którym powiedziałem: Po mnie przyjdzie Mąż, który mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. Ja Go przedtem nie znałem, ale przyszedłem chrzcić wodą w tym celu, aby On się objawił Izraelowi. Jan dał takie świadectwo: Ujrzałem Ducha, który jak gołębica zstępował z nieba i spoczął na Nim. Ja Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił wodą, powiedział do mnie: Ten, nad którym ujrzysz Ducha zstępującego i spoczywającego nad Nim, jest Tym, który chrzci Duchem Świętym. Ja to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym.


KOMENTARZ



Na samym początku Biblii jest mowa o Duchu, który unosił się nad wodami. Ta wizja Ducha, który wyłania się nad materią zmieszaną jak jakiś prekosmiczny ocean, przypomina o pierwszych mikrosekundach stworzenia. Kiedy Jan podkreśla obecność Ducha w Mesjaszu, chce pokazać nam palcem, w kim zaczyna się nowy świat, nowe stworzenie.


Zrozumieć chrzest można jedynie z perspektywy Starego Testamentu. Między innymi do stworzenia świata, a właściwie wyłonienia się go z chaosu pramaterii. W takim ujęciu chrzest zdaje się jeszcze jednym dziełem stworzenia i wyzwolenia, ale też miniaturowym przypomnieniem historii wszechświata. Prorocy głosili, że Bóg stworzy jeszcze jeden świat na ruinach starego. Wcielenie Chrystusa jest początkiem najnowszego stworzenia. Kto chce uczestniczyć w nowym świecie, przyjmuje chrzest jako rodzaj osobistego „wcielenia” we wcielonego Boga.

Jan mówi, że Jezus chrzci Duchem Świętym. Co to znaczy? Wśród wielu innych znaczeń trzeba przypomnieć i to, bodajże najistotniejsze. Duch Boży unosił się nad pierwotnymi wodami i wzbudził z nich życie. Nie ma większego znaczenia, czy był to proces trwający miliardy lat czy też nagłe pojawienie się gatunków. Autorem tego dzieła był Duch Boga. Kiedy więc Jan mówi o Jezusie jako o Tym, nad którym jest Duch, i twierdzi, że On będzie chrzcił Duchem, to chce nam powiedzieć, że w Jezusie jest nowe stworzenie życia. Zapewne niejednokrotnie dziwiliśmy się, dlaczego Chrystus na pierwszych apostołów powołał rybaków. Chyba właśnie dlatego, że do nowego stwarzania zaprasza ludzi, którzy posiedli umiejętność wyciągania ku górze. Powołuje On rybaków na apostołów, czyni cuda nad Jeziorem Galilejskim, chodzi po wodzie, sprawia cudowny połów ryb, mówi o znaku Jonasza, itd. Zauważmy, że Ewangelie są jakby przesiąknięte tym wilgotno-słonym klimatem. W końcu samo królestwo Boże porównane jest do sieci. 

Sadzawka chrzcielna przywodzi na myśl łono matki i wody płodowe. Łatwy jest chrzest, choć zapowiada skomplikowany poród duchowy człowieka. Kilka sekund trwające zanurzenie w wodę sakramentalną zapowiada lata wydobywania się z kałuż nieczystości, błotnych bajor chciwości, trzęsawisk rozpaczy, bagien chciwości, rwących nurtów gniewu, mielizn lenistwa, burz zazdrości, powodzi pychy, a nawet oceanów pomyłek, błędów, uporu. Wszystko pokonamy w imię Ojca, Syna, Ducha. Bóg wydobywa nas z łona tego świata jak z wnętrzności matki, zapraszając do pomocy akuszerów o mięśniach potężnych od łowienia ryb. Jezus ma moc wydobyć nas z łona grzechu, gdyż sam był już w łonie matki naznaczony imieniem Tego, który wybawia z krańców ziemi, wyciąga i dźwiga, powołując do świętości.

sobota, 7 stycznia 2017

Arka z potopu nieprawości

Chrzest Pański - Rok A

 

TEKST SŁOWA BOŻEGO




Jezus przyszedł z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc:
„To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?” Jezus mu odpowiedział: „Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe”. Wtedy Mu ustąpił.
A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody.
A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”.

Mt 3,13-17


KOMENTARZ


 
Duch, który przybrał postać gołębicy, jest nieprzypadkowym symbolem. Odnosi całą symbolikę chrztu Jezusa do potopu w czasach Noego. Noe po zakończeniu potopu wypuszczał gołębia, chcąc przekonać się, czy wody na tyle opadły, by mógł wyjść z cyprysowej arki. Obecność gołębicy jest więc znakiem obwieszczającym koniec pogrążania się w błocie występków. Jezus wychodzący z wód Jordanu daje się poznać ludzkości jako nowy Noe, a Jego ciało jest jak mistyczna arka gotowa wydobyć z odmętów demoralizacji i deprawacji każdego, kto tylko zechce się w niej schronić. Chrzest jest przypomnieniem nie tylko archaicznego tsunami, ale też wskazaniem nowej szansy, nowej arki i nowego Noego.

Wszystkie sakramenty mają skuteczną moc zbawiania człowieka, ale rzadko słyszmy o ich znaczeniu. Wszelkie teksty Starego Testamentu są skarbcem treści dla pełnego zrozumienia tego wszystkiego, czego dokonał Jezus i co dzieje się w Kościele. Taki sposób czytania Biblii nazywa się typologią. W jej obszarze mieści się zasada powtarzalności na różnych poziomach pewnych wydarzeń opisanych w Starym Testamencie. I tak biblijny potop jest jedną z takich informacji, która ciągle do nas powraca jako wyjaśnienie rzeczywistości aktualnej. Ale obraz potopu odnosi się bardziej do innego zalewu, który dosłownie pogrąża świat ludzki. Mamy zalew fałszywych informacji, które zagłuszają sumienie, mamy zalew deprawacji, mamy zalew propagandy albo demoralizujące trendy w kulturze, wreszcie zalew ciemności, okultyzmu, bluźnierstwa, magii. Bóg ciągle podejmuje akcje ratunkowe, ale one wszystkie nie istniałyby, gdyby nie moc sakramentu chrztu, tego wydarzenia, którym Jezus rozpoczął tysiące, miliony interwencji zbawczych w życiu ochrzczonych, by nie potopili się w zalewach ciemności, grzechu, śmierci, potępienia, rozpaczy.

Woda obmywa, ale też topi, pogrąża, uśmierca. Jezus zaś wchodzi na dno Jordanu i z niego wychodzi przy akompaniamencie odsłaniającego się nieba i objawienia się Ducha Świętego, świadczącego o Jezusie jako jedynym zbawicielu. Pozostaje jeszcze tylko przypomnieć, że Noe uratował tylko te istnienia, które tworzyły heteroseksualne pary. Świat dokoła niego był pomieszany. Granice płci się zacierały, zacierając jednocześnie granice porządku Boskiego prawa. Podobnie było z Sodomą. Jakimś znakiem dla świata, że czas następnego potopu może powtórnie dotknąć współczesną generację, jest zacieranie granic przykazań Boga i kurczenie się porządku heteroseksualnego, czyli zdolnego do prokreacji, która wszak jest kontynuacją dzieła stworzenia. Warto o tym pamiętać w epoce, gdy karta praw człowieka jest ubłocona propozycjami lekceważącymi prawa Boga. Lekceważenie prawa fizyki, na przykład prawa grawitacji, może skończyć się kalectwem albo śmiercią. Lekceważenie praw duchowych może skończyć się kataklizmem. Zawsze jest jednak nadzieja dla ochrzczonych: mamy niezatapialną arkę – mistyczne Ciało Chrystusa, Kościół.

sobota, 31 grudnia 2016

Serce pełne głosów

Uroczystość Bożej Rodzicielki Maryi - Nowy Rok

 

TEKST SŁOWA BOŻEGO




Pasterze pospiesznie udali się do Betlejem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu.
A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co im pasterze opowiadali.
Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu.
A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane.
Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie Matki.

Łk 2,16-21

  

KOMENTARZ

 

Nosiła Go pod swym sercem i nawet po Jego urodzeniu rozważała w swoim sercu to wszystko, co o Nim mówiono. Daje nam niepokalany wzorzec przyjmowania Syna Bożego. Każdy, kto rozważa słowa Biblii, staje się podobny do Niej. Najpierw zachowywała, a potem rozważała. Ta zdolność do zachowywania słów i rozważania ich pozostała w Maryi do dziś, ale teraz przechowuje Ona nasze słowa, szczególnie słowa sług Bożych, którzy wielbią i wysławiają Pana.

 Zdolność do przeżycia Słowa Boga stała się umiejętnością do wysłuchiwania modlitw zanoszonych przez pasterzy za wszystkie owce Bożej trzody. Po przyjęciu Słowa Boga Jej serce rozszerzyło się bezkreśnie, czyniąc miejsce dla wszystkich naszych słów i wołań. Greckie znaczenie – rozważała – oznacza, że wszystkie te przeżycia i słowa, które słyszała, składała w swym sercu jak w skarbcu, gromadząc i łącząc, kojarząc, układając i porządkując. W skarbcu nawet grosze wydają się majątkiem! Słowo to ma również znaczenie: pomagać komuś, być pomocnym, a nawet walczyć. W hebrajskim przekładzie natomiast oznacza stróżowanie albo trzymanie straży, strzeżenie czegoś lub kogoś. W łacińskiej wersji oddano sens tego słowa jako zatrzymywanie czegoś bez zmiany, także ocalenie czegoś lub kogoś, zachowanie przy życiu, pozostawienie nietkniętym.

Wszystkie trzy języki natchnione pozwalają pojąć tę zdolność do rozważania jako zdolność do strzeżenia tych, którzy Sercu Maryi się powierzają w modlitwach. Jakże powinniśmy doceniać medytacyjne rozmyślanie nad Biblią! Bóg bowiem wysłuchuje tych, którzy słuchają Jego słów. Najskuteczniejszą zdolność wstawienniczą mają ci spośród ludzi, którzy medytują natchnione treści, u których Biblia nie jest sierotą biblioteki, lecz faworytem oczu! Zdolność do przyjęcia Syna Bożego stała się nieskończoną zdolnością do przyjmowania wszystkich naszych słów, modlitw, imion, próśb i błagań, całego wołania ludzkości, jakie wznosi się z ziemi ku niebu od wieków. Czy Maryja może kogoś pozostawić bez wysłuchania, jeśli pojęła Tego, który jest Niepojęty? Tak, w swym matczynym sercu składa jak w skarbcu niezliczone głosy ludzkie, starając się zrozumieć każdego z nas, albowiem sami siebie nie rozumiemy i często nie wiemy, o co prosimy! Nasze modlitwy są jak bałaganiarski stragan, który trzeba poukładać, zanim się go przedstawi Bogu. Kto może tego dokonać, jeśli nie Ta, która pomaga nam ułożyć i uporządkować to, co stało się chaosem rozpaczy w naszych modłach. Ona strzeże nas, jak strzegła w swym sercu Syna Bożego. Strzeże, abyśmy sobie nie uczynili krzywdy. Kto się Jej powierza, pozostaje nietknięty przez mroczne pazury demonów. Maryja odebrała od Boga swoiste władanie nad duszami, aby je karmić i przyczyniać się do ich dojrzewania w Bogu.

Uczmy się od Naszej Matki takiego noszenia Słowa i rozważania Go w naszych sercach, byśmy mogli zatopić się w bezkresnym oceanie Miłości i odkrywać radość z głoszenia Dobrej Nowiny o Nowonarodzonym.