piątek, 30 maja 2014

Ostatni Rozkaz

Wniebowstąpienie Pańskie - Rok A

 

TEKST SŁOWA BOŻEGO

 


Jedenastu uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus zbliżył się do nich i przemówił tymi słowami:
„Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.


Mt 28,16-20


KOMENTARZ

 

Słowa Mistrza zaczerpnięte z dzisiejszej Ewangelii wg św. Mateusza powinny wzruszyć nasze serca. Bowiem w nich Jezus zapewnia nas o swojej ciągłej obecności. 

Jezus spotkał się ze swoimi uczniami na górze. Zauważmy, że często ważne wydarzenia w życiu Jezusa i apostołów, ale i wcześniej - narodu wybranego dzieją się na wzgórzach, pagórkach i górach. Działo się tak, bowiem zazwyczaj na modlitwę, a więc spotkanie z Bogiem, wybierano miejsca z jednej strony ustronne, aby nikt nie przeszkadzał, ale z drugiej strony w jakiś sposób wyróżnione, a poprzez swoje wzniesienie, niejako zbliżone do Boga, który przebywa w Niebie. Tak było chociażby za Abrahama, gdy wezwał go na górę do złożenia ofiary ze swego syna Izaaka. Tak było też z Mojżeszem. Dekalog otrzymał właśnie na górze. Również Jezus głosił Słowo Ojca, jak choćby Kazanie na Górze (Mt 5,1–7,27), na Górze Błogosławieństw na północnym brzegu jeziora Genezaret, w okolicach Kafarnaum. Przemienił się w obecności apostołów na Górze Tabor, przed męką modlił się na Górze Oliwnej, a ukrzyżowano Go na Górze zwanej Golgotą. Teraz Jezus wezwał uczniów również na górę w Galilei. 

W Ewangelii czytamy, że „gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon” (Mt 28,17). Oddanie pokłonu oznaczało szczególny szacunek, cześć dla osoby. Uczniowie w prawdzie żyli z Jezusem trzy lata, jednak ostatnie wydarzenia, Jego śmierć, potem zmartwychwstanie, a teraz pojawienie się onieśmielało ich, czuli z jednej strony wielką radość ze spotkania swego umiłowanego Nauczyciela, z drugiej strony z Jego postaci emanowało coś, co niejako nakazywało im okazywanie Mu szczególnej czci i szacunku. 

Jezus chciał na koniec dać im ważne pouczenie. Chciał, aby uwierzyli w Jego obecność nieustanną pośród nich. Jezus mówi o sobie jako o władcy Nieba i ziemi. Zaznacza swoje Bóstwo. Tylko Bóg może władać Niebem i ziemią. W ten sposób niejako jeszcze raz przedstawia się uczniom. Teraz Jezus, mimo, że uczniowie Go znali, przedstawia się im jako władca świata. Następnie powierza im misję do wypełnienia. Chce, aby przekazywali Jego naukę wszystkim narodom. Jednak bardzo ważnym elementem tego wprowadzania w poznanie nauki, jest Sakrament Chrztu. On rozpoczyna życie w Jezusie. Ten Sakrament daje początek życiu duszy oraz siły i specjalne błogosławieństwo na całą drogę. Jezus mówi, aby uczyli zachowywać wszystko, co im przykazał. Tak więc uczniowie, będąc teraz apostołami mają ważne zadanie przekazania wszystkiego, czego dowiedzieli się od Jezusa, czego doświadczyli, co było ich udziałem. 

Pan Jezus zapewnia ich: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20b). Dlaczego takie słowa? Otóż. Pan Jezus się z nimi żegnał. Wiedział, że będą się smucić. Nie chciał, aby pozostawali w tym smutku. Tym bardziej, że On naprawdę i rzeczywiście pozostaje z ludźmi w Eucharystii oraz poprzez obecność Ducha Świętego w Kościele. Żywe Ciało i Krew Jezusa dają nowe życie, a Duch Święty prowadzi Kościół mimo burz, nawałnic i przeciwności. Tak więc, Pan Jezus żegnając się zapewnia, że nigdy ich nie opuści, zawsze będzie z nimi, zawsze będzie ich wspierał, pouczał, oczyszczał i uzdrawiał. 

Była to wzruszająca chwila dla apostołów. Chwila, którą zapamiętali na całe życie. Była swoistym drugim powołaniem. Pierwsze to przy wyborze dwunastu, drugie, to teraz, gdy wysyła ich w świat, by głosili Dobra Nowinę. Wtenczas mieli Pana Jezusa przy sobie w sposób, można powiedzieć, materialny. Teraz muszą bardziej duchowo pojmować wiele spraw, bardziej uruchomić swoją wiarę i wykazać się ufnością. Czują się trochę tak, jak dzieci opuszczone przez matkę. Kochali swojego Mistrza i Nauczyciela. Nie wyobrażali sobie życia bez Niego. Teraz mieli zostać sami. W dodatku z poleceniem głoszenia Dobrej Nowiny o Jezusie. Nie mieli odwagi głosić czegokolwiek. Ale Jezus doskonale wiedział, że odchodząc da im Adwokata, który będzie ich wspierał, przekonywał, dawał słowa mocy i wlewał w nich odwagę. 

A czy Ty Bracie, Siostro słuchasz co ma do powiedzenia Duch Święty w Twoim sercu? Czy dajesz Mu się prowadzić? Czy prosisz Go o to, żeby być autentycznym świadkiem Chrystusa? Niech te pytania wzbudzą w nas refleksję i dobrze przygotują na czas Eucharystii.

sobota, 24 maja 2014

Adwokat w Niebie

VI Niedziela Wielkanocna - Rok A

 

TEKST SŁOWA BOŻEGO

 

 

 

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przyka­zania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze, Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie.
Nie zostawię was sierotami. Przyjdę do was. Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie oglądał. Ale wy Mnie widzicie, po­nieważ Ja żyję i wy żyć będziecie. W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was.
Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie”.

 J 14,15–21

 

KOMENTARZ



Dzisiejsza Ewangelia przygotowuje nas do końca okresu wielkanocnego jakim będzie Zesłanie Ducha Świętego. Jezus ukazuje nam Ducha Świętego jako „Pocieszyciela”, który przyjdzie nie wcześniej niż gdy Jezus wstąpi do nieba. 

Nim jednak napiszę kilka słów o Duch Świętym, zwróćmy uwagę na werset:  „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać Moje przykazania” (J 14,15). Zauważmy, że Jezus zwraca nam uwagę najpierw na miłość. To z niej wynika zachowywanie przykazań. Pragnie, abyśmy je zachowywali, bowiem tylko wtedy będziemy szczęśliwi. Jednak nie chce, abyśmy czynili to pod groźbą kary, z obowiązku, z którego potem będziemy rozliczani. Bóg nie potrzebuje niewolników. Sam jest miłością doskonałą i z Jego natury wynika chęć dzielenia się sobą. Oczekuje od nas jednego - odwzajemnienia miłości. Najpierw trzeba pokochać. Potem serce poruszone miłością pragnie pełnić Bożą wolę. Chce ją pełnić z miłości, bo Boga kocha. Ważny jest motyw działania: Słucham Boga, bo Go kocham. Skoro kocham, to Mu ufam.

Jezus mówił apostołom o trwaniu w miłości i przestrzeganiu przykazań. Sam zaś obiecał, że wyprosi u Ojca Pocieszyciela - Ducha Świętego. Nie pozostawi swoich uczniów sierotami. Przyjdzie do nich i pozostanie na zawsze w swoim Duchu. Niejako warunkiem tego jest umiłowanie Jezusa i wypływające z tego przestrzeganie przykazań. 

W omawianym fragmencie mamy Ducha Świętego określonego jako Pocieszyciela, ale w innym tłumaczeniu Duch Święty jest określany jako Paraklet. Termin „Paraklet” wyraża ideę skutecznej pomocy, wstawiennictwa, obrony. Innymi słowy jest to ktoś w rodzaju naszego adwokata, czy też obrońcę czy rzecznika, a nawet orędownika przed Bogiem Ojcem. A zatem każdy z nas ma swego adwokata przed naszym Tatusiem. Działanie Ducha Świętego będzie podobne do działania Syna. Będzie Jego kontynuacją po odejściu Syna do Ojca, ale będzie On także stale udzielał uczniom miłości Boga. Duch Święty jest miłością pojmowaną jako dar. Bo to Bóg nas pierwszy umiłował i daje nam darmo i całkiem bezinteresownie Nowe Życie w Swym Synu przez Ducha Świętego. Trzeba nam rozpakować ten dar, który otrzymaliśmy w czasie sakramentu bierzmowania. Nie bójmy się Ducha Świętego, On nas poprowadzi do Ojca!

Niech ten zbliżający się czas „Zielonych Świątek” będzie okazją do spojrzenia innymi oczyma na trzecią osobę boską – Ducha Świętego. Warto zadać sobie pytania podczas przygotowania się do niedzielnej eucharystii: Kim dla mnie jest Duch Święty? Kiedy w szczególny sposób zwracam się do Ducha Świętego?

sobota, 17 maja 2014

Droga Jezusa – jaka ona jest?

V Niedziela Wielkanocna - Rok A

TEKST SŁOWA BOŻEGO




Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę”. Odezwał się do Niego Tomasz: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?”. Odpowiedział mu Jezus: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście”. Rzekł do Niego Filip: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”. Odpowiedział mu Jezus: „Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: »Pokaż nam Ojca?«. Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie, wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca”.
J 14,1-12

KOMENTARZ

 

Słowami dzisiejszej Ewangelii Jezus jeszcze raz uświadamia nam, kim jest. Wyjaśnia nam relację z Ojcem. Objawia Prawdę o Bogu. Trudną do pojęcia dla przeciętnego człowieka. 

Jezus mówił apostołom o odejściu do domu Ojca, o przygotowaniu w nim miejsca dla nich i o powtórnym przyjściu po nich. W sercach apostołów powstało pytanie, gdzie tak naprawdę Jezus idzie i jaka droga tam prowadzi? Jak wygląda Ojciec? Apostołowie mieli jeszcze oczy przesłonięte. Żyli z Jezusem trzy lata, byli świadkami dokonywanych znaków, cudów, dzieł, a jednak nie rozpoznali w Jezusie Ojca, nie rozumieli tej jedności z Ojcem. Nie ma się co dziwić. To rzeczywiście trudne do pojęcia: Jedność Ojca z Synem i z Duchem Świętym. Apostołowie widzieli Jezusa jako człowieka z krwi i kości. Już samo stwierdzenie, iż jest Synem Boga, było zbyt trudne do przyjęcia. A tutaj jeszcze Jezus twierdzi, iż On i Ojciec są jedno, kto widział Syna, widział Ojca. Ojciec jest w Jezusie, a Jezus w Ojcu. Dla apostołów nie było to łatwe do zrozumienia. Byli zwykłymi ludźmi. To tak, jakby współcześnie zwykłemu, prostemu człowiekowi kazać wejść w głęboką mistykę lub zrozumieć poważne wywody teologiczne. Dopiero przeżycia związane z męką Jezusa oraz śmiercią, zmartwychwstaniem, pomogły ich sercom pewne rzeczy przyjąć. Ostatecznym dopełnieniem było Zesłanie Ducha Świętego, dzięki któremu rozjaśniły się ich umysły, nabrali odwagi i ufności. 

Nieustannie powinniśmy się starać zrozumieć słowa: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem”. Jezus jest pośrednikiem między człowiekiem a Bogiem Ojcem. Tylko przez Niego możemy iść do Nieba. Jest tą jedyną Bramą, przez którą możemy wchodzić na pastwisko, a o której pisałem tydzień temu. Bo to Jezus daje nam zbawienie. Jego nauka to drogowskazy. Jego ślady, to konkretne kroki do Nieba. Znaki, cuda świadczą o Nim, kim jest. Przyjmując Jezusa, przyjmujemy Boga. Poznając Jezusa, poznajemy Boga. Realizując Jego wolę, realizujemy wolę Boga. Bo jest jedno z Ojcem. On jest w Jezusie, a Jezus w Nim. To On dokonuje tego Dzieła Zbawienia. Przechodząc przez Niego, otrzymujemy nowe życie. Jest to Życie Wieczne. 

Jezus, żegnając się ze swymi uczniami, dostrzegł w nich niepokój. On znał najlepiej ich serca. Możemy być pewni, że także wie, co dzieje się w naszym wnętrzu. Jak nakazał apostołom, tak również nam mówi, abyśmy Mu zawierzyli, oddając to wszystko, co nas niepokoi i odbiera radość życia. Postawione przez uczniów Jezusowi pytania świadczą o tym, że wciąż nie znają oni Ojca, którego objawia Jego Syn. A jaki obraz Boga Ojca my nosimy we własnych sercach? Czy oczami wiary widzimy w Jezusie Ojca, który jest w Synu? Wiara w Jezusa to przyjęcie prawdy, że On jest w Ojcu. To pełne zaufanie i pójście tą drogą, którą wytyczył nam Chrystus, a często jest ona kręta i wyboista. Bo nigdy nam nie obiecywał, że ta droga będzie łatwa i przyjemna.

sobota, 10 maja 2014

Brama Owiec

IV Niedziela Wielkanocna - Rok A

TEKST SŁOWA BOŻEGO

 

 

Jezus powiedział: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych”. Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił. Powtórnie więc powiedział do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby owce miały życie i miały je w obfitości”. 

J 10,1–10

KOMENTARZ


Przypowieść o dobrym pasterzu i owczarni zajmuje ważne miejsce w Ewangelii św. Jana, odgrywa dużą rolę w odkrywaniu tożsamości Jezusa Chrystusa. 

Jezus mówi o sobie, że jest bramą dla owiec (J 10,7.9).  W ten sposób Jezus próbuje wyjaśnić pozostającym w stanie wewnętrznej ślepoty faryzeuszom swoje posłannictwo względem ludu Bożego. Tylko ten, kto wchodzi do zagrody owiec przez bramę, jest ich pasterzem, natomiast każdy usiłując wejść do środka w inny sposób powinien zostać uznany za złodzieja i przestępcę (J 10, 1-2). Budowane na terenach Bliskiego Wschodu owczarnie posiadały jedno wejście, właśnie wspomnianą bramę, której pilnował odźwierny. Brama pełniła podwójną funkcję. Z jednej strony umożliwiała pasterzowi dostęp do owiec, a z drugiej pozwalała na wprowadzenie zwierząt na noc oraz ich wyprowadzenia rano na wypas. Jezus nazywając siebie bramą owiec (J 10,7) nadał temu określeniu wymiar religijny. Jak przez bramę wchodzi się do owczarni, tak przez Jezusa osiąga się zbawienie. 

Jezus, nazywając siebie bramą dał do zrozumienia, że tylko On jest wejściem prowadzącym do zbawienia: „Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony - wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę” (J 10,9). Zgodnie z teologiczną optyką Ewangelii św. Jana zbawienie to powtórne narodzenie, które umożliwia zobaczenie królestwa Bożego, to ujrzenie życia wiecznego dzięki wierze Syna Bożego, a w konsekwencji otrzymanie go w darze. Zatem jedyną drogą prowadzącą do uczestnictwa w życiu razem z Jezusem jest wejście przez bramę, którą jest On sam. Tylko ci, którzy „wchodzą i wychodzą” z Jezusem stają się prawdziwymi uczestnikami życia w komunii z Bogiem. Zatem fraza mówiąca, że Jezus jest „bramą owiec” czyni z Niego centrum, w którym każdy znajduje życie wieczne. 

Jezus jest również Pasterzem. Jako Dobry Pasterz zna nas dogłębnie (po imieniu). Jest przeciwieństwem najemnika. Pasterz najemnik nie odpowiada za złożone w nim przez pana zaufanie. W chwili niebezpieczeństwa ucieka i chroni się sam, nie myśląc w ogóle o owcach. Zdarza się również, że staje w szeregu wilków, nie interesuje się stadem, nad którym powierzono mu pieczę, ale szuka jedynie własnych korzyści. 

Jezus zaś myśli o każdej owcy. Jest Pasterzem Powszechnym. Troszczy się również o owce zabłąkane zagubione, o te, które są daleko poza Jego owczarnią. Zostawia dziewięćdziesiąt dziewięć, by szukać jednej, która się zagubiła (por. Łk 15,4nn). Jezus jest Dobrym Pasterzem „o wielkich oczach”. Jego wzrok obejmuje każdego wielką miłością. Nawet, gdy odchodzimy, gubimy się, szukamy własnych „szczęśliwszych” dróg, możemy być pewni, że On nas nie zostawia, ale szuka, obejmuje swoim wzrokiem i czeka cierpliwie, z miłością na nasz powrót. 

Warto podczas przygotowania się do Eucharystii zadać sobie te pytania: Czy doświadczam, że Jezus jest „moim Pasterzem”? Jaka relacja łączy mnie dziś z Nim? Czy rozpoznaję Jego głos? Czy Jezus jest moją „bramą” i „drogą” do głębi Boga Ojca i drugiego człowieka?

piątek, 2 maja 2014

Spotkać Jezusa

III Niedziela Wielkanocna - Rok A

TEKST SŁOWA BOŻEGO

Oto dwaj uczniowie Jezusa tego samego dnia, w pierwszy dzień tygodnia, byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni ze sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i roz­prawiali ze sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali.
On zaś ich zapytał: „Cóż to za rozmowy prowadzicie ze sobą w drodze?”. Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imie­niem Kleofas, odpowiedział Mu: „Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało”. Zapytał ich: „Cóż takiego?”. Odpowiedzieli Mu: „To, co się stało z Jezusem z Nazaretu, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że właśnie On miał wyzwolić Izraela. Teraz zaś po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Co więcej, niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapew­niają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli”. Na to On rzekł do nich: „O, nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swojej chwały?”. I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykła­dał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego.
Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: „Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił”. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im, Wtedy otworzyły się im oczy i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: „Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał?”. W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: „Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi”. Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze, i jak Go poznali przy łamaniu chleba.
Łk 24,13–35

KOMENTARZ


Opis drogi dwóch uczniów zdążających do Emaus znajduje się w centrum wydarzeń następujących po Zmartwychwstaniu Chrystusa. Ewangelista Łukasz nie podaje imienia drugiego ucznia, by zaprosić każdego z nas, który tak naprawdę przeżywa dokładnie to samo, co owi dwaj uczniowie: smutek, rozczarowanie, różne trudności życiowe. Szli smutni i rozmawiali ze sobą. Rzecz znamienna – wiedzieli, że grób był pusty, ale wciąż nie wierzyli, że Chrystus mógł zmartwychwstać. Mają wiedzę, ale nie mają wiary. Czy nie podobnie jest z nami…?

W czasie tych rozmów przyłącza się do nich sam Jezus, którego oni jednak nie poznają. Uczniowie dziwią się, że wędrowiec nic nie wie o wydarzeniach związanych z Jezusem. Mamy tutaj do czynienia z pięknym obrazem zmartwychwstałego Mistrza z Nazaretu, który nie opuszcza swych uczniów, ale nieustannie idzie razem z nimi. Ale uczniowie nie spodziewają się, że Go tu w drodze mogą spotkać. Po prostu nie wierzyli we wszystkie te słowa, które do nich skierował. 

Jezus w trakcie rozmowy nazywa ich ludźmi nierozumnymi, krytykuje w nich brak wiary. Rozpoczyna się czas szczególny, czas, w którym Chrystus wyjaśnia wszystko uczniom. Słowa Chrystusa, choć nie dają im pełnego zrozumienia, bo oni wciąż Go nie poznają, to jednak prowadzą do wiary i prawdziwego poznania Go. Wskazuje im, iż jedyną drogą pozwalającą wydobyć się z kręgu własnych trosk i kłopotów, jest droga Pisma Świętego. Nie jest ona łatwa, ale chcąc poznać Chrystusa, trzeba wytrwale nią kroczyć. 

Jezus usiadł z nimi do stołu. Następuje łamanie chleba. Jest rzeczą znamienną, iż o ile w czasie Ostatniej Wieczerzy (w Łk 22,19) czytamy, iż Jezus dał im – czyli dał im raz na zawsze, o tyle tutaj Jezus połamał i dawał im – co sugeruje czynność minioną, która będąc zakorzeniona w przeszłości, nieustannie trwa. Niewątpliwie Łukasz chciał przekazać zasadniczą prawdę: w Eucharystii jest obecny Chrystus!, to właśnie dzięki Eucharystii i za jej pomocą, możemy GO rozpoznać. I wtedy otwierają się oczy uczniom. Kiedy Go rozpoznali, to w tej samej chwili, czyli od razu, wyruszyli w drogę powrotną, by spotkać się z pozostałymi uczniami. Nie czekali na poranek, nie bali się ciemności nocy, umocnieni otrzymanym Słowem, jak i łamanym chlebem, uczniowie z radością wracają do Jerozolimy, by dać świadectwo o Zmartwychwstałym Jezusie. 

Często nam się zdarza być smutnym na tej swej drodze, a to głównie z powodu „mojego widzi mi się”… Wiele razy zdarza nam się sytuacja, że wiem ale nie wierzę! Dopiero spowiedź i komunia św. dają potwierdzenie obecności Jego w nas. I wtedy to życie staje się łatwiejsze, choć wciąż w nim wiele trudu i mozołu, to jednak z Nim jest łatwiej. Wciąż za mało spraw mu oddajemy, by On panował w naszych sercach… Prośmy Jezusa o wiarę, bo On jest tym, który może nam pomóc zmienić wszystko, wszystko przezwyciężyć. Nie ma takich rzeczy, których nie moglibyśmy uczynić, jeśli tylko uwierzymy w Niego i przyjmiemy Go do siebie. 

Warto się zastanowić, jakie miejsce w naszym życiu odgrywa Słowo Boże i Eucharystia. Kleofas i ów drugi, nie wymieniony z imienia, uczeń, najpierw zostali rozpaleni przez słuchanie słowa, aby później móc Go rozpoznać przy „łamaniu chleba”. Może warto iść taką drogą poznania Boga – Słuchać słowa i karmić się Ciałem – a wszystko po to, aby On mógł w nas być.