sobota, 28 maja 2016

Wiara Setnika

IX Niedziela Zwykła, Rok C


TEKST SŁOWA BOŻEGO

 

Gdy Jezus dokończył swoich mów do ludu, który się przysłuchiwał, wszedł do Kafarnaum. Sługa pewnego setnika, szczególnie przez niego ceniony, chorował i bliski był śmierci. Skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do Niego starszyznę żydowską z prośbą, żeby przyszedł i uzdrowił mu sługę.
Ci zjawili się u Jezusa i prosili Go usilnie: „Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył, mówili, kocha bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę”.Jezus przeto wybrał się z nimi. A gdy był już niedaleko domu, setnik wysłał do Niego przyjaciół z prośbą: « Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: «Idź», a idzie; drugiemu: «Chodź», a przychodzi; a mojemu słudze: «Zrób to», a robi”.Gdy Jezus to usłyszał, zadziwił się i zwracając się do tłumu, który szedł za Nim, rzekł: „Powiadam wam: Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu”. A gdy wysłani wrócili do domu, zastali sługę zdrowego.

Łk 7,1-10


KOMENTARZ

 

Jezusowi zdarzyło się parę razy stawiać Żydom za wzór wiarę pogan. Dla Żydów musiało to być szokiem – bo oni uważali się pod względem wiary za lepszych od nich, którzy nie znali Jedynego i Prawdziwego Boga. Być może to właśnie – paradoksalnie – wiara, w której wychowywani byli Żydzi od dziecka, stała się dla nich przeszkodą do pełnego uwierzenia w Jezusa. No bo jeśli ktoś rośnie w przekonaniu, że Bóg jest absolutnie Jeden Jedyny i że jedną z Jego podstawowych cech jest absolutna transcendencja – czyli oddzielenie od świata (tę cechę Biblia nazywa świętością Boga) – no to jak nagle uwierzyć w to, że ten Bóg może w świat wejść, stać się Człowiekiem jak każdy z nas i żyć pośród nas? Być może poganie nie mieli takich oporów, jak Żydzi i dlatego łatwiej było im uwierzyć, że w Jezusie Chrystusie przyszedł na świat Bóg.

A właśnie mniej więcej taką wiarę wyznał setnik: że Jezus jest Kimś, komu podlegają sprawy tego świata. Chcąc być precyzyjnym należy zauważyć następujące cechy wiary setnika, wierzy że:
• rzeczywistość jest poddana woli Jezusa: wystarczy, że powie słowo, a to się spełni;
• on sam także podlega władzy Chrystusa;
• Nasz Mistrz może naprawdę spełnić jego prośbę

To są dość ważne punkty – warto zwrócić uwagę szczególnie na punkt ostatni. Często jest to bardzo newralgiczny punkt w naszych relacjach z Jezusem: wierzyć, że naprawdę może zrobić to, o co Go proszę. Ktoś mógłby powiedzieć, że to chyba oczywiste: skoro Go proszę, to chyba dlatego, że wierzę, że On może to uczynić. Okazuje się, że sprawa wcale nie jest taka znowu oczywista. W wielu przypadkach zdarza się, że prosimy Jezusa jakby „na wszelki wypadek” – a nuż to pomoże... To wynika z głębszego jeszcze problemu, że tak naprawdę nie chodzi nam o to, żeby to On konkretnie nam pomógł – chodzi nam o załatwienie naszej sprawy i jest nam w gruncie rzeczy obojętne, kto ją załatwi. Może to właśnie będzie Jezus – więc na wszelki wypadek Go poprośmy. Ale ponieważ nie wiadomo, czy faktycznie sprawę nam załatwi, to w międzyczasie poszukajmy jeszcze innych dojść... To dobrze widać na przykładzie modlitwy o uzdrowienie: proszę Jezusa o zdrowie, ale jak mi od razu nie pomoże, to pojadę do bioenergoterapeuty – może on będzie skuteczniejszy od Niego... Tymczasem w autentycznej modlitwie chodzi nie tylko o prośbę samą w sobie, ale także o nawrócenie – o przyjście do Jezusa z pełną gotowością przyjęcia tego, co On zrobi oraz z pełnym zaufaniem, że wie, co jest dla mnie najlepsze i że On może naprawdę to uczynić dla mnie. Tu dotykamy jeszcze jednego delikatnego problemu: uwierzyć, że Jezus może coś zrobić, to jedno. Ale często pojawia się trudność z uwierzeniem, że On może to uczynić konkretnie dla mnie. Owszem, słyszy się, że tu i tam ktoś doświadczył takiej czy innej łaski – ale to nie dla nas, zwykłych szaraczków... Tymczasem dla Jezusa nie ma zwykłych i niezwykłych szaraczków – dla Niego wszyscy jesteśmy ważni i jeśli tylko przychodzimy do Niego z wiarą, On jest gotowy zrobić dla nas wszystko, co dobre!

I to wszystko jest obecne w wierze setnika: on po prostu, tak zwyczajnie wierzy, że jeśli tylko Jezus zechce, to może dla niego uczynić to, o co Go prosi. I że nie trzeba jakichś nie wiadomo jakich wielkich słów, przekupywania Chrystusa, wielkiego przekonywania – że wystarczy Go poprosić w prostych słowach i okazać wiarę i zaufanie. Tylko tyle i aż tyle. 

Jest jeszcze jeden wątek w dzisiejszej Ewangelii, na który warto zwrócić uwagę: w imieniu setnika do Jezusa przyszła starszyzna żydowska. My tymczasem – każdy z nas – ma do Chrystusa dostęp bezpośredni. Nie musimy czekać, aż przyjdzie do naszego Kafarnaum – On jest zawsze z nami. Nie musimy wysyłać kogoś do Niego, żeby przedstawił Mu nasze sprawy – sami możemy przychodzić. I to pomimo faktu, który uznał setnik: że nie jesteśmy tak naprawdę tego godni. Wielkość naszego Pana przejawia się w tym właśnie, że z nami jest pomimo naszej niegodności. A zatem nie bójmy się prosić w każdych sprawach Naszego Mistrza o interwencje, wszak jest naszym Panem i Zbawicielem. 

sobota, 21 maja 2016

Przyjąć, aby uwielbić

Uroczystość Najświętszej Trójcy, Rok C


TEKST SŁOWA BOŻEGO

 


Jezus powiedział swoim uczniom:
”Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek słyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam oznajmi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego bierze i wam objawi”.

J 16,12-15

KOMENTARZ


Po pełnej miłości scenie umycia nóg, która poprzedza omawiany fragment, Jezus poucza swoich uczniów w Wieczerniku, że nie jest w stanie powiedzieć im wszystkiego, czego pragnie. Ta niemoc nie jest spowodowana jakimś brakiem ze strony Jezusa, ale wynika z tego, że to uczniowie nie są w stanie przyjąć i pojąć tego, co chce przekazać im Chrystus. Zbawiciel nie zostawia ich jednak w tej beznadziejnej sytuacji – bez nadziei, bez pocieszenia. Zapowiada im posłanie Ducha Świętego. To On będzie czynił z serc uczniów urodzajną glebę, która będzie w stanie przynieść stokrotny owoc Bożego słowa. Bez przyjęcia i otwarcia się na działanie Ducha Bożego ludzkie serce pozostanie jedynie pustynią, która będzie łaknęła Boga, tak jak wody pragnie zeschła ziemia, jednak bez jego działania pozostanie jedynie nieurodzajnym polem.


Zapowiedziany przez Chrystusa Duch Święty nie tylko uzdalnia człowieka do przyjęcia Bożej prawdy, ale jednocześnie doprowadza do tego, że człowiek odczytuje we właściwym świetle to, co jest prawdą, czyli w swej najgłębszej treści odczytuje zamysł Boży wobec każdej istniejącej rzeczy. Człowiek oświecony przez Ducha Pańskiego widzi, że wszystko, co istnieje, jest przez Boga chciane i ma swoje określone powołanie, które my nazywamy obiektywnym porządkiem świata. Człowiek zaślepiony przez grzech nie jest w stanie całkowicie rozpoznać tego Bożego planu i błądzi, wysuwając różnego rodzaju teorie, które w swej istocie są jedynie pewną fikcją i subiektywną oceną sytuacji, która może nie mieć nic wspólnego z obiektywnym porządkiem rzeczy. Odczytywanie tego obiektywnego porządku rzeczy jest właśnie doprowadzaniem człowieka do całej prawdy. Dokonuje się ono jedynie mocą Ducha Świętego, nie jest zaś ono jedynie wynikiem ludzkiej pracy czy też ludzkich przemyśleń, ponieważ ludzki rozum, nieumocniony przez Ducha Bożego, podatny jest na grzech i związane z grzechem kłamstwo.

Chrystus zapowiada, że działający Duch Święty będzie źródłem chwały dla Niego i Ojca. Rodzi się naturalne pytanie: w jaki sposób się to dokona? Nauka katolicka wskazuje, że choć my w naszym ludzkim myśleniu przypisujemy poszczególnym Osobom Trójcy różne działania, to przecież Bóg jest jeden i działa jako jeden, we wszystkim co dotyczy ludzi. Prawdziwe uwielbienie Boga polega na tym, że człowiek, rozpoznając w świecie Boży zamysł, znając swoją własną słabość i podatność na grzech, przyjmuje go w całej swojej wolności i dąży do jego zrealizowania. Nie jest to jednak jedynie wynik ludzkiej działalności, ale owoc działania w nas Ducha Ożywiciela, który ostatecznie doprowadza do chwały całej Trójcy. 

sobota, 14 maja 2016

Którego głosu słuchasz?

Uroczystość Zesłania Ducha Świętego, Rok C


TEKST SŁOWA BOŻEGO

  

 

Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Przyszedł Jezus, stanął pośrodku, i rzekł do nich: ”Pokój wam!”. A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana.
A Jezus znowu rzeki do nich: ”Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: ”Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”. 

KOMENTARZ




Wielokrotnie się zastanawiałem dlaczego w tym czasie wielkanocnym czyli od Wielkanocy do Zesłania Ducha Świętego nie przeżywamy radośnie tego czasu, przecież te pięćdziesiąt dni to najbardziej pogodny czas w Kościele, taki swoisty chrześcijański karnawał. Pisałem o tym w ubiegłym tygodniu, że my mamy kłopot z celebrowaniem radości. Łatwiej nam celebrować smutek, ból, żal. Dlaczego tak jest? Powód jest prosty. O wiele łatwiej uwierzyć w śmierć Jezusa na krzyżu niż w zmartwychwstanie, bo ze śmiercią spotykamy się ciągle wokół nas. Zamachy w Brukseli, w Pakistanie, śmierć ks. Kaczkowskiego… Cierpienie, samotność, niesprawiedliwość – tego doświadczamy znacznie częściej niż radości i wspólnoty. Albo przynajmniej tak się nam wydaje. Kultura współczesna jest przeniknięta bardziej nihilizmem niż nadzieją. Jest to właściwie kultura maskowania czy neutralizowania rozpaczy. Przemysł rozrywkowy dostarcza „ubawu po pachy” w dowolnej ilości, wystarczy kliknąć, pstryknąć lub wybrać się do parku rozrywki. Ale przecież rozrywka nie jest tym samym co radość. Imprezowanie nie jest tym samym co świętowanie. Optymizmem w stylu „keep smiling” nie jest tym samym co nadzieja. Boimy się sprowadzenia prawdy o zmartwychwstaniu do jakiejś taniej, naiwnej pociechy. I słusznie. Ale z drugiej strony ta obawa nie powinna nas prowadzić do zwątpienia. Nie możemy oceniać zmartwychwstania Jezusa w kategoriach tego świata, bo wtedy uznamy, że to niemożliwe. Ma być dokładnie odwrotnie, czyli z perspektywy zmartwychwstania mamy patrzeć na świat i nasze życie. To Pan daje światło Ducha, dzięki któremu widzimy rzeczy w prawdzie.

Chciałbym dzisiaj zwrócić uwagę na dwie rzeczy jakie towarzyszą Zesłaniu Ducha Świętego. Otóż dzięki powiewowi Ducha daje nam możliwość przebaczenia samym sobie – i to w pierwszym rzędzie. Człowiek, który nie umie przebaczyć sobie, który nie kocha samego siebie, nie będzie w stanie przebaczyć innym i pokochać innych. Jezus nie na darmo przypomniał przykazanie miłości bliźniego: będziesz miłował bliźniego JAK siebie samego. Tak, to właśnie miłość – zdrowa, prawdziwa miłość – do samego siebie jest punktem odniesienia dla miłości do drugiego człowieka. A jak często nie akceptujemy samych siebie, bo nasze życie nie jest takie, jak oczekiwaliśmy. Bo w różnych sytuacjach popełnialiśmy błędy, okazywaliśmy się głupi, dokonywaliśmy złych wyborów. Oczywiście na co dzień nie przyznajemy się – nawet sami przed sobą – że najbardziej nie umiemy wybaczyć sobie. Ale zajrzyjmy uczciwie w swoje serce i zobaczmy, do kogo mamy największy żal. Próbujemy kanalizować go w kierunku innych ludzi – ich obwiniać za nasze niepowodzenia, nasze złe wybory, upadki, głupotę – ale w głębi serca znamy prawdę: to my sami sobie jesteśmy winni. Tymczasem Duch Święty uzdalnia nas do przebaczenia sobie. I to bardzo prosto: On mówi nam wprost o miłości Boga do nas. To jest najważniejsze orędzie, jakie przyniósł Jezus – i to orędzie nieustannie przypomina nam Duch Święty. Bóg kocha nas takimi, jakimi jesteśmy. On kocha nas z całą naszą historią, z całym naszym pokiereszowanym życiem, ze wszystkimi naszymi rozczarowaniami. Kocha nas z całą naszą głupotą, ze wszystkimi pomyłkami, z upadkami, z błędami jakie popełniliśmy. Kocha nas takimi jacy jesteśmy – niczym nie musimy zasługiwać na Jego miłość i akceptację. On nas akceptuje bezwarunkowo, za darmo. 

A druga rzecz, to akceptacja drugiego człowieka, która doprowadza do jedności. Zobaczmy, że to, co najbardziej mamy do zarzucenia drugiemu człowiekowi, to właśnie fakt, że on jest inny, że ośmiela się mieć swoje zdanie, swój punkt widzenia. Czyż nie o to się najczęściej kłócimy, że nie ma takiego samego zdania, że nie przyjmuje pokornie mojego punktu widzenia? To między innymi rozproszyło budowniczych wieży Babel. Zauważmy, że dopóki potrafili się dogadywać mimo różnorodności, to nic nie było dla nich niemożliwe – co zresztą sam Bóg potwierdził. I wie o tym dobrze zło: że jeśli się zjednoczymy, jeśli się zaakceptujemy w naszej różnorodności, to nic nie będzie dla nas niemożliwe – bo wspólnie możemy wszystko. Jeśli jestem sam, mogę tylko tyle, co na swoją miarę. Z innymi jestem WZBOGACONY ich innością, doświadczeniem, talentem. To tutaj  tkwi tajemnica: inność drugiego człowieka jest dla mnie DAREM Boga – bo w naszej inności wzajemnie się uzupełniamy, wzbogacamy i razem możemy więcej niż w pojedynkę. Dlatego Duch Święty uzdalnia nas do dogadania się pomimo inności, do zjednoczenia się w różnorodności w jednym Kościele Jezusa Chrystusa. I to nas jednoczy podczas Eucharystii czy modlitwy, wtedy jesteśmy jednym zgodnie wołającym Ludem Bożym. 

Niestety zamiast słuchać tego, co mówi Duch Święty, wolimy słuchać świata. Co ciekawe, świat wpędza nas tylko w kompleksy i poczucie winy. Bo o czym mówi świat? Musimy być maczo, musimy być na miarę modelki. Musimy mieć nowy dom, sprzęt audio-video, nowszy model auta, bo jak mamy stary, to jesteśmy gorsi. Jak mamy nadwagę, to nas dyskwalifikuje. Jak nie jesteśmy wysportowanym młodzieńcem z brzuchem jak kaloryfer, to w ogóle najlepiej poddajmy się eutanazji. Zobaczmy, czego my słuchamy. I nie dziwmy się, że potem nie jesteśmy w stanie zaakceptować i pokochać siebie i swojego życia. Skoro słuchamy tylko i wyłącznie głosu, który wpędza nas w kompleksy i poczucie winy, patrzymy tępo na seriale, które pokazują życie nie wiadomo z jakiej bajki, to nic dziwnego, że potem nie akceptujemy własnego życia – realnego, nie z bajki. Jeśli wsłuchujemy się w głos, który tylko nas punktuje – nie jesteś taki, nie masz tego, jesteś gorszy – to nic dziwnego, że nienawidzimy samych siebie. I o to właśnie chodzi złu. A my słuchamy z zachwytem tego głosu... 

Może czas zacząć słuchać głosu Ducha – głosu miłości i akceptacji? To jest właśnie prawdziwe nawrócenie: gdy człowiek przestaje wreszcie słuchać całego tego jazgotu i zaczyna słuchać tego jedynego wartego słuchania głosu – głosu miłości Boga, głosu Ducha Świętego. Dlaczego wolimy słuchać szatana, który wpędza nas w kompleksy, a nie Boga? Dlaczego wolimy być utwierdzani o tym, że jesteśmy gorsi, a nie chcemy być przekonywani, że jesteśmy kochani bezwarunkowo? Nawróćmy się! Przestańmy wreszcie słuchać byle czego! Zacznijmy słuchać głosu Miłości, który nieustannie rozlega się w nas! A jak już wsłuchamy się w Niego, gdy się przekonamy jak wielką miłość mamy w sobie, to zobaczymy, że nie będziemy już pragnęli nic innego, jak tej właśnie miłości. I ta miłość nas poprowadzi. Tylko dajmy się wreszcie przekonać, że jesteśmy kochani  przez Boga.

sobota, 7 maja 2016

Trzy Etapy Planu Boga

Wniebowstąpienie Pańskie, Rok C


TEKST SŁOWA BOŻEGO

 

Jezus powiedział do swoich uczniów:
”Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego.
Oto Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie uzbrojeni mocą z wysoka”.
Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce pobłogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba. Oni zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością wrócili do Jerozolimy, gdzie stale przebywali w świątyni, wielbiąc i błogosławiąc Boga.

Łk 24,46-53

KOMENTARZ



Wniebowstąpienie Jezusa jest niezmiernie ważnym wydarzeniem: ono bowiem wieńczy całe dzieło Wcielenia. To właśnie ze względu na to wydarzenie Syn Boży stał się człowiekiem, bowiem dokładnie w tym momencie dopełniło się nasze Zbawienie – głowa węża została starta i droga powrotu do Domu Ojca stanęła otworem. On wrócił jako pierwszy – my idziemy za Nim i z Nim tworząc wielki orszak. Wreszcie wychodzimy z niewoli! Przed nami nasza prawdziwa Ojczyzna, nasz prawdziwy Dom – i nasz Ojciec z otwartymi ramionami. No więc gdzie nasza radość? Uczniowie Jezusa po Wniebowstąpieniu wrócili z radością do Jerozolimy, wielbiąc i błogosławiąc Boga – bo oni zrozumieli co się stało. 


A nasza radość gdzie jest? Czyż czasem nie idziemy w tym wielkim pochodzie ze zwieszoną głową? Czasem to w ogóle mam wrażenie, że wielu z nas idzie w tym pochodzie jakbyśmy byli przymuszeni. Jakby ktoś nas na siłę ciągnął. Może to bierze się stąd, że my nie do końca rozumiemy to, co się dzieje? Może po tych wszystkich latach uznaliśmy ten świat za nasz dom i naszą ojczyznę i przestaliśmy odczuwać potrzebę powrotu? Dzisiaj więc jest dobry dzień na to, byśmy sobie przypomnieli, że jesteśmy tutaj tylko wygnańcami, dziećmi marnotrawnymi które odeszły od Ojca w dalekie krainy i wylądowały w korycie ze świniami. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że najwyraźniej wielu zapomniało o Domu Ojca i zaczęło czuć się w korycie jak w swoim własnym domu... Oj, to jest rzeczywiście niedobrze gdy człowiek dał sobie wmówić, że przebywanie w korycie ze świniami jest jego naturalnym stanem i że nie ma dla niego nic lepszego, jak owe pomyje w których się tapla... Czas otworzyć oczy i dać się poprowadzić do prawdziwego Domu!


W dzisiejszym omawianym fragmencie Ewangelii słyszymy: „Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom.” Z tych słów wynika po pierwsze rzecz dobrze nam znana: że cierpienie Jezusa i Jego Zmartwychwstanie było spełnieniem planu Boga. Po drugie, o czym czasem zapominamy: że kolejną częścią tego samego planu jest głoszenie nawrócenia. Jezus podaje trzy etapy planu Boga: Cierpienie Mesjasza, Jego Zmartwychwstanie oraz Głoszenie. Kto ma głosić? Jezus o tym też mówi: „wy jesteście świadkami tego”. Wy, którzy zrozumieliście prawdę – którzy przypomnieliście sobie, gdzie jest wasz prawdziwy Dom Rodzinny i ruszyliście za swym Mistrzem. Do planu Boga należy dawanie świadectwa prawdzie. Jeśli więc idziemy za Jezusem, nie możemy o tym nie świadczyć – głoszenie, świadczenie o prawdzie jest bezpośrednio chciane i zaplanowane przez Boga. Dlaczego? Bo Jego pragnieniem jest, by do Domu wróciły wszystkie Jego dzieci – „...wszystkim narodom”. Ta nowina ma dotrzeć do wszystkich przez nas, przez nasze głoszenie Dobrej Nowiny. Codziennie stajemy w wielu sytuacjach, w których uczestniczą inni ludzie – bardzo często nam obcy, których widzimy ten jeden jedyny raz. I może to jest właśnie ta jedyna okazja, zaplanowana przez Boga, kiedy przez moje świadectwo o przynależności do Jezusa miało dotrzeć do tego konkretnego człowieka zaproszenie do powrotu do Ojca? A co, jeśli przez to, że ja się wstydziłem zachować jak chrześcijanin, ktoś stracił jedyną szansę poznania prawdy? My tego nie wiemy – dlatego nie możemy pozwolić sobie na to, żeby choć przez chwilę nie być świadkami. Bycie świadkiem przynależy do istoty chrześcijanina. Nie da się być uczniem Chrystusa i nie być świadkiem.



I jeszcze jedną rzeczą chciałbym się z Wami podzielić, że Jezus wstępuje do Nieba nieprzerwanie wykonując gest błogosławieństwa. To znaczy, że On nam cały czas, nieprzerwanie, nieustannie błogosławi. A błogosławieństwo Jezusa to nie jest jakieś tam pobożne życzenie „wszystkiego najlepszego” – to jest konkretna rzeczywistość i konkretny dar. Dar łaski, która jest nam potrzebna do wszystkiego, co On nam powierzył do spełnienia, zanim powróci. W szczególności do składania świadectwa. A zatem otwierajmy się na to błogosławieństwo Jezusa – bez tego nie da się być świadkiem. Zwróćmy uwagę, że uczniowie Jezusa wrócili z Góry Oliwnej i nie podjęli z miejsca trudu świadczenia – najpierw przebywali w Świątyni oczekując umocnienia mocą z wysoka. Sami, o własnych siłach, nie poradzimy sobie z trudami dawania świadectwa. To dopiero moc z wysoka, moc błogosławieństwa Jezusa, które wyraża się w darze Ducha Świętego, uzdalnia nas do wszystkiego. Ale tę Moc trzeba najpierw przyjąć – dać Jezusowi czas, czas przebywania z Nim, kiedy On nas Mocą napełni. Dla chrześcijanina nigdy pierwsze nie jest działanie – pierwsze jest przebywanie z Jezusem.